Themotha Po trzech dniach wróciłem do miasta. I ogólnie jest spoko, ale przyjechałem trochę poddenerwowany jakby ktoś mi zabrał zabawki.
Mam podobny syndrom gdy wracam po coś do kraju. Zaobserwowałem u siebie wyższy poziom rozdrażnienia, tak samo np. mam skłonność do mniej niespokojnej jazdy niż w reszcie świata. Jednak życie w swoim domu w innym kraju, gdzie znakomita większość znajomych i rodziny nie jest ci w stanie wparować i mącić życia - jest pewną formą komfortu.
Ogólnie ja ćwiczę sytuację, w której od lat mieszkam z kobietą pod jednym dachem, gdzie oboje pracujemy zdalnie. Jesteśmy w swoim otoczeniu praktycznie non-stop. Bywa, że jak zjedziemy razem do kraju to np, w miesiąc spotkamy się raptem 3-4 razy po to by po ludzku dać sobie od siebie odpocząć.
Tak samo bardzo doceniam fakt, że mogę spędzić kilka miesięcy w roku w Portugalii sam, patrząc na ocean, chodząc sobie po pagórkach i podziwiając przyrodę. Naprawdę dopiero gdy wróciłem w zeszłym roku do UK to zrozumiałem jak bardzo mi ta cisza i bycie sam na sam z własnymi myślami było potrzebne.
Themotha Oczywiście to nie znaczy że zrywam z dziewczyną, bo relacja z Nią mnie jakoś strofuje czy ubezwłasnowalniania, bo tak nie jest i ostatnie co można o mnie powiedzieć to bycie pantoflem, który siedzi godzinę w aucie po pracy bu mu się nie chcę do ‘starej’ wracać. Jednak ta różnica mnie zastanowiła, czyżby to jest ta słynna męska jaskinia do której chętnie wracamy? 🙂
Męska samotnia jest bardzo potrzebna, ma to różne oblicza, wychodzenie na ryby, majsterkowanie w garażu itd.
Sydney Kiedyś były rodziny wielopokoleniowe, gdzie baby siedziały na kupie i sobie gęgały cały dzień a faceci robili swoje w terenie.
Postęp cywilizacyjny sprawił, że kobieta zajmująca się domem jest uciśniona, a kobieta zasuwająca dla swojego szefa w pracy - wyzwolona.
Zdecydowanie coś poszło nie tak.