Jeśli starterem do konwersacji jest ten bulgoczący ogólnikowe bzdury Simon Sinek, to znaczy że mamy tu sporo roboty xD
Dobra, obejrzę i się wypowiem.
Mam ponad 40 lat, od prawie 20 jestem korposzczurem, nigdy jej miałem ludzi pod sobą bo to dla mnie przedszkole.
Czasem musiałem koordynować jakieś zespoły, to jest taka strata energii, że jprdl, bez przesady to była zabawa w przedszkolankę.
Miałem z 10-15 różnych szefów, teraz mam chyba najlepszego.
Cechy tego najlepszego pokrótce:
nie wpierdala się w moją robotę, niemal w ogóle się na niej nie zna
co tydzień ma dla mnie godzinę na przegląd moich spraw (wszystkich spraw: czy chodzi o strategię naszej firmy czy o sraczkę mojego psa), a generalnie jest dla mnie dostępny zawsze kiedy potrzebuję
daje mi wolność decyzji - zawsze w ramach regulaminów, ale wie że regulaminy są dla ludzi, więc czasem zatwierdzi jakiś większy wydatek (kilka stówek)
jak coś spierdolę, to mi powie, naprostuje w 4 oczy
da się dogadać co do urlopu, czasem moich zawiłych podróży, puszcza wolno
ma pod sobą z 15 osób, interesuje się każdym pracownikiem, zagaduje sam, dba o nasze potrzeby do dobrego funkcjonowania
Generalnie: stosuje w rzeczywistości kulturę zaufania. Niejako wymusza na mnie to samo na zasadzie wzajemności.
Do tych punktów jest w sumie jeden ogromny warunek: wzajemność:
jestem wobec niego w porządku, nie naginam budżetu, nie kradnę, nie ryzykuję głupio, decyduję rozsądnie i dbam żeby jego priorytety były moimi priorytetami (dowożę mu to, czego on potrzebuje)