Wróciłem z urlopu, posłuchałem kilku polskojęzycznych programów publicystycznych i podzielę się z Wami spostrzeżeniem na temat naszego unikalnego, polskiego systemu zarządzania finansami. Nigdzie na świecie czegoś takiego nie znajdziecie.
Polak to taki gość, który zabiera z pracy pasztetową, papier toaletowy i serwetki, żeby zaoszczędzić kilkanaście złotych, a potem potrafi przepuścić kilka tysięcy w jeden wieczór w klubie go-go.
Ktoś mógłby pomyśleć, że jak zarabiasz średnio 3500 zł, to nie szarpniesz się na dwie paczki fajek dziennie po 20 zł, opłacenie rachunków, piwkowanie co weekend, imprezy, grille i jeszcze taksówki nocą za pięć stów. A tu proszę, Polak potrafi!
Na zakupach w galeriach człowiek nosi torby pełne nowych ciuchów, a potem na ulicy widzisz ludzi w spranych dresach, jakby się w ogóle nie znali na modzie. No ale za to mają markowe znaczki, przecież liczy się logo, nie?
Nie zapominajmy o autach – tylko u nas ktoś kupi samochód z silnikiem żrącym kilkanaście litrów na setkę, spłacając raty o wartości połowy wypłaty. A jak tankuje, to potrząsa pistoletem, żeby ostatnia kropelka paliwa na pewno wpadła do baku. Każda oszczędność się liczy, co nie?
Inwestycje? Zamiast w siebie, akcje czy inne sensowne rzeczy, Polak kupuje betonowy graniastosłup z powietrzem w środku, na kredyt oczywiście. Cena przebita o 150% a realna wartość pewnie o 200%, no i kredyt pod korek tak, że jak stopy pójdą o kolejny procent w górę to nie starczy mu na jedzenie. Ale hej, jest w kolejce następnych dziesięciu chętnych, więc warto, prawda?
Wakacje? Oczywiście, że nad Bałtykiem w deszczu i dwa razy drożej niż w jakimś słonecznym kurorcie za granicą. Bo przecież patriotyzm i te sprawy.
I jeszcze jedna perełka – Polak i podatki. Ktoś mógłby pomyśleć, że po tylu latach powinniśmy ogarniać, że płaci się podatki, prawda? A tu niespodzianka! Większość chlebo-zjadaczy nie rozumie co to jest VAT. Ci na garnuszku państwa absolutnie nie rozumieją, że nadal są dymani. Z drugiej strony “januszeksy” kombinują, jakby tu nie zapłacić, a potem zdziwienie, że Urząd Skarbowy puka do drzwi. No i oczywiście głosujemy na tych co DAJO NAJWINCYJ.
Nie wiem jak wy, ale mnie to kompletnie rozwala.
Wychodzi, że jako masa - nie mamy tysięcy, a wydajemy miliony. Polak potrafi!