Ostatnio zatrudniłem się przy pewnej robocie.
Jak wiadomo, prowadzę gospodarstwo, ale znalazłem coś dodatkowego.
Podzielę się z wami, jak ta praca wyglądała.
Szef był miły, ale z drugiej strony alkoholik duszący emocje w sobie. Dzień w dzień najebany i średnio ogarniający co się wokół niego dzieje.
Mieliśmy wybrać najlepszy towar, bo później to dalej sprzedawał ludziom - on hurtowo a ci ludzie już w detalu sprzedawali.
Więc normalnie się go pytam, jak po prostu pracować. Czy ten towar się nadaje, czy też się nie nadaje. No żeby widzieć ogólnie co i jak.
Na początku roboty informuje nas, że towar ma być pierwsza klasa a tego gorszego nie brać - no to ok. Tak się też zrobiło.
Przychodzi dzień później czy tam już dwa dni. Patrzy i patrzy na ten towar co został, stwierdza żeby jednak go też ogarniać bo się nadaje.
Dzień później przyjeżdża wkurwiony, bo towar chujowy i ten co od niego kupił, bardzo cenę zaniżył.
Znów każe zabrać się za towar najlepszy. Potem powtórka z rozrywki - znowu to samo.
Robotę zaczynało około 30 osób. Po tygodniu zredukowało się do kilku. Praca na akord.
Chłop mówi, że towar się nie nadaje. Następnego dnia wskazuje na ten sam towar, co dzień wcześniej mówił jako o chujowym, by go ogarnąć. Gdy go się już ogarnie, wkurwiony chodzi bo albo mu nie zszedł albo w chuj według niego zaniżona cena.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że jego syn też pracował. xD Po synie też zaczął jebać o chujowym towarze.
Więc syn - własny jego syn - pierdolnął robotę i poszedł robić u obcego.
Ja po prostu nie mogę pracować dla takich ludzi. Chuj mnie strzela.
Ja wiem, może ktoś napisze bo normalne takie coś w pracy - to, że powszechne, nie = normalne.
Trzeba się jednak trochę szanować i nie dać po sobie jebać jakimś lamusom.
Mistrzowie kurwa zarządzania…