Lubię sobie nie raz poczytać historię kryminalne - te nierozwikłane szczególnie.
Ostatnio dowiedziałem się o starej pewnej sprawie (zabójstwie?)w wiosce z której osobiście znam kilka osób.
Emocjonalnie mnie to wzięło całkiem mocno - i sam zacząłem ,,kminić."
,,Mieczysława Pawlica mieszkała we wsi Romanówka w województwie świętokrzyskim. Ta mała miejscowość znajduje się niedaleko Sandomierza i liczy około 350 mieszkańców. Pani Mieczysława żyła pod jednym dachem z mężem, synem, jego żoną i małym dzieckiem oraz ojcem swoim lub męża (nie jest to doprecyzowane w źródłach). Państwo Pawlica prowadzili z mężem gospodarstwo rolne. Kobieta pracowała w przeszłości w urzędzie gminy w pobliskich Dwikozach. Gdy urodziła wspomnianego już syna Jacka oraz córkę, postanowiła poświęcić się wychowaniu dzieci oraz prowadzeniu domu.
Pani Mieczysława miała poważne problemy z kręgosłupem, z powodu których musiała przejść kilka operacji. Nie przyniosły one jednak jakiejś spektakularnej poprawy. Kobieta poruszała się o kulach, a czasem ból był na tyle dotkliwy, że leżała przez większość dnia w łóżku. Mimo kłopotów ze zdrowiem starała się pomagać przy gospodarstwie na tyle, na ile była w stanie.
17 sierpnia 2015 roku wydawał się zwyczajnym dniem. 60-letnia wówczas Mieczysława razem z mężem zrobili zakupy. Wieczorem rodzina zjadła wspólnie kolację, a na koniec dnia (około 23:00) kobieta wyszła na balkon swojego pokoju na pierwszym piętrze, żeby zapalić papierosa. Widziała ją wówczas synowa. Wkrótce wszyscy poszli spać.
Następnego dnia mąż i syn pani Mieczysławy wstali wcześnie, żeby nakarmić zwierzęta hodowlane. Pierwszą dziwną rzeczą, jaką zauważono tego poranka, były drzwi, które nie zostały zamknięte na klucz, choć członkowie rodziny zawsze o tym pamiętali. W końcu nadeszła 7:00. O tej godzinie główna bohaterka opowieści zazwyczaj wstawała z łóżka. Drzwi do jej pokoju nadal były jednak zamknięte. Mąż kobiety postanowił sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Dokonał wówczas niepokojącego odkrycia.
W pokoju żony leżały bowiem okulary oraz kule, których codziennie używała. Mężczyzna zauważył także torebkę, w której znajdowały się wszystkie dokumenty oraz pieniądze, a także leki i inne przedmioty osobiste kobiety. Pani Pawlicy nie było natomiast w pomieszczeniu. Wydawało się to szczególnie dziwne, ponieważ niemal zawsze poruszała się o kulach.
Mąż Mieczysławy poszedł potem sprawdzić pozostałe pokoje, a następnie wrócił do sypialni żony. Wówczas odsunął złożoną starannie kołdrę, która sprawiała wrażenie, jakby nikt w łóżku tej nocy nie spał. To, co znalazł, naprawdę go przeraziło. Na materacu widniała bowiem duża plama krwi. Poważnie zaniepokojeni domownicy zaczęli przeszukiwać wszystkie zakamarki posesji.
Kolejnego złowieszczego znaleziska dokonano obok starej studni, z której od lat nie korzystano. Była ona zabita deskami, ale bliscy zaginionej zauważyli, że dwie z nich zostały wyłamane. Obok studni odnaleziono także zakrwawioną koszulę, która należała do pani Mieczysławy. W altance bliscy odkryli natomiast dwa noże, na których widoczne był ślady krwi.
Rodzina zaginionej zadzwoniła na policję. Śledczy w świetle tych wszystkich dowodów potraktowali bardzo poważnie sprawę zaginięcia pani Mieczysławy. Jedną z pierwszych czynności było sprawdzenie wnętrza studni. Nie było to proste zadanie, ponieważ miała ona prawie 60 metrów głębokości. Z tego względu zajęła się tym odpowiednio wykwalifikowana ekipa. W środku nie znaleziono jednak ciała zaginionej ani żadnych rzeczy, które do niej należały.
Przeszukano także obszar około 800 hektarów (dla porównania powierzchnia całej gminy wynosi 550 hektarów). Wykorzystano przy tym specjalistyczny sprzęt, czyli drony oraz helikopter z kamerą termowizyjną. Oprócz śledczych w poszukiwaniach wzięli udział wolontariusze. Nie zabrakło także specjalnie wyszkolonych psów tropiących. Gubiły one trop przy granicy rodzinnej posesji.
Udało się później ustalić na podstawie badań DNA, że krew na nożu należała do zaginionej. Nie odkryto jednak innych dowodów, a przede wszystkim nie odnaleziono pani Mieczysławy żywej ani martwej. Warto też dodać, że 9 lat wcześniej w Romanówce zaginęła kobieta w tym samym wieku co bohaterka tego artykułu. Tej sprawy także nie udało się rozwiązać. Policja nie łączy ich natomiast ze sobą.
Kobieta dosłownie zapadła się pod ziemię. Dalej nie wiadomo oficjalnie, co się z nią stało.