Mający świadomość taką samą, co posiadany przez nich hajs. Dorzućmy do mojego pakietu “zamożniejszych” kolejną cechę - np.maksymalizowanie własnego wyglądu w ramach utrzymania statusu/poziomu życia.
Przykład Kardashianek, czy JLo jest dla mnie dobrym przykładem, gdzie na pewnym etapie infrastruktura biznesowa - by dalej generowała zyski, musi ogromnie polegać na strategii wizerunkowej, która jest mocno skorelowana z atrakcyjnym wyglądem.
Na wyglądzie i wizerunku zaczęły zarabiać duże pieniądze, więc muszą dalej kręcić tą korbą.
Z resztą, to pewnego rodzaju naturalna konsekwencja posiadanych możliwości.
Stać Cię na zabieg z medycyny estetycznej, to z tego po prostu korzystasz.
Masz czas na trening, zbilansowany posiłek, czy nawet pewnego rodzaju rytuały, które wpływają na Twój proces trawienia.
Ba! Idziesz o krok dalej! Skoro nie pracujesz jak beduin, który nie ma siły, czasu i kasy by trzymać jakąś rygorystyczną dietę - to zaczynasz podkręcać śrubę ze sylwetką. Zapewne wówczas okres deficytu kalorycznego nie jest aż tak trudny do zniesienia, gdy możesz spokojnie w ciągu dnia zrobić drzemkę, czy pójść na masaż, być na łączach z lekarzami.
Oczywiście, my, średniaczki możemy regularnie ćwiczyć, chodzić na rutynowe badania, pójść do kosmetyczki na jakiś peeling enzymatyczny, ale czy to będzie miało efekt ponadprzeciętnego wow? No nie.
Najważniejsze - pomimo ograniczonych możliwości na danym etapie, braku rozwiązań ze świata Hollywood, to zawsze warto maksymalizować własne zasoby, nawet jeśli ma to polegać wyłącznie na niskobudżetowych rozwiązaniach - na okienkach żywieniowych, czy na darmowej Zumbie w MDK i czy wypożyczonej kiecce na wesele.