Z racji na to że śledzę konto Igora Wsiewołodowcza Girkina na telegramie i ostatnio zamieścił on wpis w rzeczonej tematyce, to postanowiłem się nim podzielić. Przeklejam całość bo myślę że i tak warto się zapoznać z dygresjami. W tekście mowa oczywiście o społeczeństwie rosyjskim, nie mniej uważam że w pewnych aspektach spostrzeżenia są uniwersalne :
IGOR STRIELKOW: O „SZWAJCARSKIM SYSTEMIE” I JEGO NIEPRZYDATNOŚCI DLA ROSJI
Szanowny Frolu Siergiejewiczu! (w odpowiedzi na list z 02.11.2025) Dziękuję za streszczenie i załączniki! – Odpowiedź prawdopodobnie jeszcze się opóźni bardziej niż teraz, ponieważ (z powodu tych „świąt”) list dotarł do mnie dopiero 6-go, a odpowiedź prawdopodobnie wyjdzie dopiero w poniedziałek.
Najpierw odpowiem na Pańskie pytania dotyczące „uzbrojonej ludności” i jej skuteczności bojowej.
W rzeczywistości – dla Rosji nawet w najnowszej historii istniały precedensy takiej „uzbrojonej ludności” (choć z pewną specyfiką). Na przykład w latach 1918–1919 w tzw. „Północnym Okręgu” (kontrolowanym przez „białych eserowców” w Archangielsku i zagranicznych/interwentów brytyjskich) utworzono tzw. „Narodowe Ochotnicze Wojsko” z miejscowych mieszkańców, którzy nie podlegali mobilizacji do czynnej armii. W istocie – zrealizowano „szwajcarskie” prawo do posiadania broni przez wszystkich zdolnych do czynności prawnych (+ „politycznie zaufanych”) obywateli – do wiejskich wspólnot północnych przekazano broń palną i amunicję do „samoobrony” a nawet wykonywania funkcji policyjnych i wojskowo-policyjnych (w szczególności oddziały „NO” były wykorzystywane jako tylna policja wojskowa / ochrona obiektów wojskowych i państwowych nawet na okrętach floty wojennej, których załogi były uważane (i były) za niewystarczająco „zaufane” z punktu widzenia władz).
Ochotnicy eskortowali transporty, dokonywali aresztowań (w tym czynnych żołnierzy naruszających porządek publiczny na tyłach), w niektórych przypadkach byli angażowani do udziału w działaniach bojowych na terenie swoich wspólnot, jeśli tam miały miejsce. Ogólnie oddziały „NO” wykazały wysoką niezawodność w wykonywaniu tego rodzaju funkcji. Ale oczywiście nie można mówić o nich jako o pełnoprawnej „armii” – na froncie walczyły (w 4 regularnych brygadach – 12 pułków + oddzielne jednostki) regularne jednostki armii, które przez pewien czas utrzymywały front nawet po wycofaniu głównych sił – interwentów. Tak więc podobny „syryjski przykład” (o którym oczywiście też wiem) nie jest dla nas nowością.
Inna sprawa, że w warunkach wojny wysokotechnologicznej i „totalnej” – „powszechne ochotnicze wojsko” nie jest panaceum na porażkę przy masowym i dobrze zaplanowanym ataku silnego regularnego przeciwnika, który stawia strategiczne cele i realizuje je z użyciem całego kompleksu nowoczesnej broni i wyposażenia.
Tutaj przechodzę do odpowiedzi na drugą część pytania. – Tak, moim zdaniem rozdanie broni (lekkiej broni palnej) ludności tzw. „Ukrainy” odegrało swoją rolę w tym, że na tych terytoriach, które zostały „przejęte” przez kolumny rosyjskich wojsk nacierających w głąb kraju – nie udało się ustanowić realnej władzy okupacyjnej. Co niewątpliwie również negatywnie wpłynęło na wynik tego awanturniczego (zarówno w zamyśle, jak i – jeszcze bardziej – w wykonaniu) rajdu.
Ale należy zauważyć, że główną przyczyną naszej porażki w „wiosennym najazdu” na „Ukrainę” było właśnie skrajnie lekkomyślne i oparte na OGROMNYM NIEDOSZACOWANIU PRZECIWNIKA planowanie wszystkich komponentów operacji, w tym także organizacji ochrony i kontroli „przejętych” terytoriów, komunikacji i miejscowości. Przy wystarczających siłach (czego oczywiście, biorąc pod uwagę powyższe, nie mogło być) – „przejęte” terytoria czekałaby mniej lub bardziej długotrwała wojna partyzancka i dywersyjna, ale nie zamieniłyby się w „pułapkę” dla odciętych od zaopatrzenia nacierających grup uderzeniowych (które, nawiasem mówiąc, same w sobie okazały się zbyt słabe, by wykonać postawione „euforyczne” zadania).
A jeśli chodzi o czysto hipotetyczny „szwajcarski system” dla Rosji, to jest on (ogólnie) u nas niemożliwy „zupełnie”. – Cały „szwajcarski system” (przydatny, nawiasem mówiąc, tylko i wyłącznie do zadań obronnych i, nawiasem mówiąc, nigdy nie sprawdzony w wojnie) opiera się na mocnej, „wiekowej” świadomości mieszkańców siebie jako OBYWATELI w tym samym sensie, w jakim uważali się za takich Ateńczycy i Spartiaci w starożytności lub mieszczanie włoskich komuny miejskich czasów Machiavellego (z pewnym, jednak, „naciągnięciem”, ponieważ pierwsza poważna inwazja regularnej armii (francuskiej, Karola / Karola XI, chyba), a potem innych (hiszpańskiej, cesarskiej) doprowadziła wszystkie te „komunalne milicje” do kryzysu, a same komuny – do utraty niezależności politycznej. (Warto tu zauważyć, że „najskuteczniejsze” włoskie państwa-miasta (Genua i Wenecja) wystawiały swoje milicje na polu bitwy tylko w ostateczności i tylko jako „wspomaganie” regularnych najemnych formacji – tych samych szwajcarskich batalionów, na przykład).
Stąd wniosek: „powszechna milicja” może być (teoretycznie) „przydatnym wsparciem” dla regularnej armii, ale nie więcej. Zwłaszcza teraz, gdy flota, wojska rakietowe, obrona przeciwlotnicza (itd., itd.) wymagają wielu stale służących i dobrze/specjalnie wyszkolonych kadr – inaczej będą po prostu całkowicie niezdolne do walki. Jak wspomniano wyżej – nawet takie „wsparcie” może być stworzone tylko przez państwo, które:
a) nie boi się swoich obywateli;
b) W KTÓRYM CI SAMI OBYWATELE ISTNIEJĄ W WYSTARCZAJĄCEJ LICZBIE.
Jeśli chodzi o „punkt A” – sami nie łudzicie się iluzjami, a co do „punktu B”, myślę, że też ich nie macie. – W Rosji „ostatni obywatele” odpłynęli z Wranglem w 1920 roku i Diterichiem w 1922 roku, a tych, którzy zostali – „wykańczano” (zarówno fizycznie, jak i duchowo) przez wszystkie 108 lat (na dzień dzisiejszy) „władzy sowieckiej” (wliczając w to jej obecnych „następców”).
I tak, nawiasem mówiąc, nie bardzo wierzę, że nawet w obecnej („rozpieszczonej” na zachodni sposób i „superdemokratycznej” Szwajcarii) znajduje się poważna liczba obywateli gotowych wykonywać opisaną program „zebrań” dłużej niż 3 – 5 – 7 dni (a to raczej „ekstremum” niż służba).
Z poważaniem, szczerze Wasz, I. W. Girkin
08.11.2025