Nieidealny Co Ci nie odpowiada tam gdzie mieszkasz, poza faktem, że to nie jest Twoje?
Przez ostatni okres zrobiłem sobie czas na refleksję. Przede wszystkim zacząłem dostrzegać, jak toksyczny wpływ miała na mnie moja rodzina. Mam psychikę mocno zryta i dopiero niedawno uświadomiłem sobie, jak bardzo.
Wychowywałem się bez ojca - tylko z matką, babcią i bratem. Ojciec pojawiał się tylko po to, żeby narobić bałaganu; zawsze kończyło się to interwencją policji. Trauma od dziecka.
Przez całe życie matka narzekała, jak źle ma w życiu i jak to wszystko przez babkę (swoją matkę). W praktyce ciągle przerzucała swoje problemy na mnie.
Byłem też zaniedbywany jako dziecko - niby byłem kochany, ale w praktyce wyglądało to inaczej. Miałem wadę kręgosłupa i sam musiałem jej mówić, że trzeba iść do lekarza. Pojechała raz, potem miała to gdzieś. To nawet nie rozbijało się o kwestie pieniądzy.
Każda próba konfrontacji była wygaszana. Nie mogłem mieć własnego zdania, bo od razu robiono ze mnie potowrniaka. Tego jest po prostu mnóstwo.
Ignorowano także moje poważne problemy zdrowotne. Kiedy miałem około 16 lat, czułem, że mogę się „zatrzymać” i prosilem o karetkę. W odpowiedzi usłyszałem darcie się o bałagan w pokoju. Prawie zszedłem, walczyłem o życie, a ona jeszcze robiła mi awanturę. Nie mogłem oddychać, więc darłem się ostatkiem sił i machałem rękąmi.
Do dziś niewiele się zmieniło. Z tą różnicą, że odkąd zdałem sobie sprawę z tego wszystkiego, reaguję agresją.
Ciągłe przeżywanie przez matkę i babkę najgłupszych rzeczy doprowadza mnie do szału. Jakiś pijak zapuka do drzwi - od razu krzyk, jakby mafia przyszła, po czym okazuje się, że to lokalny pijaczek proszący o szklankę wody. I oczywiście budzenie mnie piskami.
Przyjdzie jakiś papier z urzędu? Od razu panika: „O matko, co to będzie?!”. Mówię, że to nie są wielkie problemy - od razu słyszę, że nie wiem, co mówię.
Zapomniałem raz zapłacić składkę KRUS, potem doszła druga - i od razu straszenie, że komornik przyjdzie. Dwie raty KRUS to niecałe 1400 zł, a reakcja jakbym miał długi na kilka milionów. Nawet upomnienia nie dostałem.
Wracam z pracy - zwykle jadę prosto do domu. Wrócę dwie godziny później, to już krzyki i płacz, bo „może miałem wypadek”, „może ktoś mnie pobił”.
Nie da się tego już słuchać. Czuję, że jeśli dalej będę przebywał z tymi ludźmi, to naprawdę nabawię się PTSD. Odkąd zrozumiałem, kto mi tak miesza w głowie, coraz mniej chcę mieć z nimi cokolwiek wspólnego.
Czuję się, jakby mi leb ,,pral" od kilkunastu lat.
Z resztą już czuję po sobie, że mam caly czas tryb walki zalączony. Coraz większe podejmowanie ryzyka - nawet takiego skrajnego. Prądy czuję w ciele nie raz jak cholera od adrenaliny. Gdyby teraz mi pod dom przyjechalo 4 kolesi autem pod dom i chcieli konfrontacji, to bym wylecial pewnie z jakimś mieczem.
Na co dzień takich myśli nie mam, ale jak ktoś chce mnie dojechać to dostaję szalu.