@Nieidealny wypadałoby odrobinę zacytować aby poznać kontekst
Sporo się zmieniło, gdy Marek stracił pracę. Nagle z wysoko postawionej szychy stał się bezrobotnym. Chociaż wiedzieliśmy, że szybko sobie coś znajdzie, ta porażka sporo go kosztowała. Teraz z perspektywy czasu i wydarzeń wiem, że nie dałam mu wsparcia. Ja nadal byłam szanowanym specjalistą z sukcesami, on zawalił wielki projekt, który położył jego firmę. Trochę bagatelizowałam jego porażkę, a on czuł się bardzo niedoceniony.
Ja po chwili tez byłam sfrustrowana, bo on, zamiast wziąć się za siebie i odbić od dna, coraz bardziej cackał się ze sobą i przesiedział w domu długie miesiące, zamiast szukać pracy. Z wielkiego koordynatora projektów międzynarodowych stał się zgnuśniałym panem leżącym całe dnie na kanapie.
W końcu ogarnął się, zaczął wracać do życia. Poszedł na siłownie, wrócił do gry. Tyle że okazało się po kilku miesiącach, że do tej gry wciągnęła go zapatrzona w jego oczy blondyneczka. Marek wdał się w romans. To trwało chwilę, szybko się rozpadło, ale jednak mąż mnie zdradził.
“Aśka, zdradziłem Cię nie dlatego, że poleciałem na młodszą czy ładniejszą. Zdradziłem, bo byłem sam. Mój świat się zawalił. Z docenianego, podziwianego faceta stałem się kimś, na kogo wszyscy patrzyli z politowaniem. Potrzebowałem, żeby ktoś mnie docenił, zrozumiał, że moje ego jest zdeptane, a świat, w którym żyłem, mnie olał. Ty jedynie czekałaś, aż się ogarnę. Nie było cię, nie widziałaś, że ja potrzebuje wsparcia, pociechy. Dla niej nadal byłem kimś. Wiem, nawaliłem i szybko to zrozumiałem. Zrozumiałem jeszcze, że to nie tylko moja wina. Raz w życiu Cię potrzebowałem. Raz w życiu to mną trzeba było się zająć. Ciebie nie było.”
W sumie dość niekonwencjonalny artykuł.