Trochę ma, a trochę nie ma.
Podział na SR i SO miał jakiś sens w teorii, SR zajmowały się różnymi gównoprocesami typu chłop chłopu wszedł w miedzę i chce 2 tysie odszkodowania, a SO poważniejszymi. Nie jest też bezcelowe zróżnicowanie płac w zależności od rangi procesów.
Rozdzielenie praktyczne, instytucjonalne SA od SR i SO miało jeszcze większy sens - ze względu na możliwość wpływania na siebie nawzajem sędziów (ale też potencjalne problemy z odgórnym nadzorem prezesa) i kolesiostwo. Idealnie by było, żeby SA nie miały właściwości miejscowej, i apelacje toczyły się w zupełnie innym regionie Polski, niż pierwsza instancja, ale tak nie było i nie będzie.
A prawda jest taka, że to wszystko i tak nie ma znaczenia, bo Kaczyński i Ziobro (ty kurwo jebana!) chcą po prostu jeszcze mocniej ścisnąć sądy za jaja, wprowadzając więcej neo-KRSowych sędziów itd.
A poza tym to ja się na tym tak specjalnie nie znam. Ot tak napisałem parę swoich luźnych przemyśleń. Szkoda, że nie ma już z nami @[usunięty] i @dobryziomek :/