Dla mnie przełomowa była In Utero, a nie Nevermind. Nevermind była ugładzona, nagrana pod publikę, pod radiostacje i listy przebojów. Chociaż oczywiście nie można jej odmówić przełomowości w sensie społecznego odbioru, bo coś tam zapoczątkowała, a raczej wyciągnęła na wierzch (nota bene, wcześniejszą Bleach uważam za lepszą artystycznie, mimo, że była kiepsko zmiksowana).
Wychowałem się na In Utero, Doolittle (Pixies), Goo/Dirty (Sonic Youth), Weight (Rollins Band) i paru innych, których nie pomnę.
Dziś lubię sobie, oprócz tego starego rzężenia, posłuchać Cypisa i Alana Azteca 😛