Jak odzyskać dziewczynę? |
Cześć, postaram się opisać mój problem jak najbardziej szczegółowo aby oddać sytuację jak najlepiej można.
Mam 25 lat, mieszkam niedaleko Krakowa. W sierpniu 2022 poznałem dziewczynę (studentka, 21 lat) - napisałem do niej na Instagramie, o dziwo, mimo że była zdecydowanie nie w mojej lidze, zaczęliśmy ze sobą pisać, co doprowadziło do pierwszego spotkania na początku września. Następnego dnia miałem iśc na wesele, lecz nie miałem partnerki, a ona zgodziła się isć ze mną. Na samej imprezie, wiadomo, pod wpływem alkoholu, choć też nie był to główny powód, po prostu chcieliśmy tego oboje - doszło do pocałunku - i do końca imprezy właściwie zachowywaliśmy się jak związek. Potem miałem ją odwieźć do domu, i wrócić do siebie (wiadomo, nie jako kierowca...). Skończyło się jednak tak, że oboje skończyliśmy u mnie, i doszło od razu do zbliżenia. To ona wykazała inicjatywę, a ja nie byłem też specjalnie oporny. Kolejne tygodnie to częste spotkania, wizyty u niej w mieszkaniu - generalnie zostaliśmy parą. Równolegle z rozwojem relacji zwiększały się również moje obowiązki w pracy. Podobnie, bo w okolicach sierpnia właśnie, dostałem nową posadę. Nałożyły się na mnie spore obowiązki, i ograniczony czas, co nie ukrywam nieco mnie przytłoczyło, jednak błędem było nie mówienie tego otwarcie. Spotykaliśmy się wtedy zazwyczaj dwa razy w tygodniu zwykle u niej w mieszkaniu. Po pewnym czasie jednak, w okolicach listopada, słusznie zresztą, dała mi znać że czuje się olewana i tylko ona stara się o ten związek, oraz nie poświęcam jej należytej uwagi. Stwierdziłem wówczas, że nie jestem w stanie póki co dać jej tego czego chce, i skoro nie mam dla niej czasu, to lepiej będzie gdy się rozstaniemy. Tak też się stało, jednak po głębszym namyśle, doszedłem do wniosku, że powód z brakiem czasu był mocno naciągany i po prostu wygodny dla mnie. Po paru dniach napisałem jej zatem, że chciałbym spróbować, i postaram się znaleźć dla niej czas, kariera nie jest najwazniejsza, a sprzyjała temu również pewna stabilizacja i ogarnięcie obowiązków firmowych. Ona, po zastanowieniu, dała mi szansę, informując, że ma do mnie uczucia, i zależy jej na mnie. Super, chyba nic lepszego nie mogłem usłyszeć. Kolejne miesiące, były z mojej perspektywy pewną sielanką, podobnie jak wcześniej pare razy w tygodniu odwiedzałem ją w jej mieszkaniu, zostając czasem na noc, raczej zwyczajne zachowania w związku. Gdzieś w grudniu, wywiązała się między nami "kłótnia" - jeśli można to tak nazwać, na temat tego, że nie doceniam tego co ona dla mnie robi. Otóż: z jej perspektywy, gdy ja mówiłem np. bardzo ładnie Ci w tych blond włosach, ale jak miałaś ciemne to też były ładne, ona rozumiała to tak, jakby nie podobały mi się jej obecne. Inny przykład, wysłała mi swoje zdjęcia gdy była młodsza, powiedzmy delikatnie, roznegliżowane, i jak wiadomo, kobiece ciało zwłaszcza w okresie dojrzewania zmienia się, w tym przypadku przybrała pare kilogramów, co ABSOLUTNIE mi nie przeszkadzało, i dałem jej znać chcąc wyjść na gościa który zwraca uwagę na to co do mnie pisze - że "zaznaczam, to jest tylko moja obserwacja, ale czy to zdjęcie nie jest sprzed paru lat? wydajesz się nieco, hmm, mniejsza (?)" - oczywiście zrozumiany zostałem, że uznaje że jest gruba. Zaznaczę od razu, nic z tego co działo się na bieżąco, nie mówiła mi, lecz wyszło podczas kłótni. W związku z tym, ona starała się zrzucić wagę, dbać o włosy, i tym podobne, na podstawie tych przykładów. Ale generalnie nie kłóciliśmy się, praktycznie wcale, oboje szanowaliśmy się i nawet jeśli nie zgadzaliśmy się w pewnych kwestiach, potrafiliśmy to ze sobą wyjasnić normlanie, a też oprócz ww. nie było się o co kłócić. Po sylwestrze, który spędzaliśmy u znajomych a spaliśmy u niej, wyznała mi miłość. Ja nie byłem przygotowany na to wyznanie, więc po prostu zwieńczliśmy to pocałunkiem, no i dalej wiadomo... I tak dochodzimy jednak do poczatku lutego... Na weekend przed walentynkami pojechała w swoje rodzinne strony na jakiś tydzień. W pewnym momencie pisząc ze mną na messengerze, zadała mi dosyć zaskakujące pytanie: Nasza relacja to: a. związek, b. przyjaźń, c. friends with benefits, d. nie wiem. Odpowiedziałem jej, że związek, to chyba raczej było dosyć jasne, przynajmniej dla mnie. I niestety temat został dalej pociągnięty, czego żałuje do dziś. Mam na myśli, ta rozmowa została dalej pociągnięta... Zapytałem jej dlaczego wgl pyta o to, i ona powiedziała, że podobnie jak w listopadzie, nie czuje się, abym robił cokolwiek w tym związku co mogłoby zachęcać ją do jego kontynuowania. Powiedziała jednak, że kocha mnie, i mimo że są rzeczy które robię źle, to nie ma ich tak dużo, i pracując nad tym jesteśmy to w stanie zmienić, i ona chce nad tym pracować. Powiem uczciwie, nie wiedziałem czego wtedy chcę - z jednej strony, w aspekcie fizycznym, była to kobieta o której mozna tylko marzyć, sama inicjowała zbliżenia, znajdowała dla mnie czas kiedy mogła, inteligentna, zaradna. Z drugiej strony, miała swoje nałogi, o których do końca też nie wiedziałem, bo starała się je dobrze ukrywać, ale podczas spotkań wgl nie okazywała ich, dopiero na naszym ostatnim spotkaniu jeszcze przed tą rozmową powiedziała mi o swoich problemach, i że właśnie z tym skonczyła, ma 2 tygodnie przerwy od palenia zioła, i kolejny tydzień będzie prawdopodobnie najcięższym, bo tak to teoretycznie jest z rzucaniem. Nie wiedziałem co do niej czuję, czy cokolwiek, wiedziałem że mi na niej zależy, ale czy chciałem z nią być? A może rzeczywiście pociągała mnie jedynie fizycznie, dlatego tak długo to ciągnąłem? Po nocy którą daliśmy sobie na przemyslenie sprawy, napisałem jej wprost, że nie wiem co mam jej powiedzieć, i że nie odwazjemniam tak palącego uczucia do niej, jak ona do mnie, i mimo że daliśmy sobie czas to nie poczułem nic konkretnego. Po tej (bardzo głeboko bo przez jedną noc.....) "przemyślanej" decyzji nie dostałem od niej już żadnej wiadomości. Raczej łatwo zrozumieć co to oznaczało. Rozstaliśmy się. Jakże byłem głupi tak szybko podejmując taką decyzję. Owszem. Pierwsze pare dni, tydzień, dwa, sprawiały wrażenie jakbym odczuł ulgę. Następnie przyszła jednak fala uczuc, której nie byłem wstanie powstrzymać. Nie mogłem się wygrzebać z tego, że naprawde zależy mi na tej dziewczynie, i że zdecydowanie coś do niej czuję, i dopiero teraz, gdy ją straciłem (z mojej oczywistej głupoty) zrozumiałem, że ją kocham i chce z nią być. Nie dawało mi to spokoju, więc napisałem litanię, w której wyznałem wszystko co mogłem pisemnie. Jej reakcją było parominutowe nagranie, w którym wytłumaczyła mi, że bardzo cierpiała przez to co się stało, i nie chce mieć ze mną kontaktu, oraz blokuje mnie na messengerze bym do niej nie pisał. OK, rozumiem, nie jestem typem kogoś kto nagabuje innych, więc chciałem jej dac spokój, ale w jakiś sposób mimo wszystko chciałem również odpowiedziec jej na tę wiadomość, przedstawiając swój punkt widzenia na to co w niej poruszyła, w sposób możliwie jak najbardziej cywilizowany. Napisałem do niej więc na Instagramie. Poskutkowało to rozmową telefoniczną, podczas której wyjaśniła mi, że źle zrobiła blokując mnie. Powiedziała też, że nadal mnie kocha, lecz skrzywdziłem ją i póki co musi skupić się na sobie. Ja również pierwszy raz wyznałem jej wtedy miłość, wiem trochę desperacki krok, ale mówiłem wtedy to co czuję, kawa na ławę. Na koniec stwierdziła, że za jakiś czas możemy się spotkać na kawę. OK, był to jakiś krok do przodu. Nasze rozmowy od tej pory, cud że jakiekolwiek były, były rozwlekane na całe dnie, mam tutaj na myśli jedną wiadomość np. o 11, drugą o 17 itd. Rozumiałem to znakomicie. Zapytałem jej w jednej z nich o to spotkanie, o którym wspominała, a ona dała mi znac, ze nie ma obecnie czasu, ani też samopoczucia - również - całkowicie zrozumiałe. Po paru kolejnych wiadomościach jednak, zaszło coś dziwnego. Po moim pytaniu co u niej słychać, zapytała czy zdaje sobie sprawę, że nie jestesmy już razem. Było to dla mnie oczywiste, ale w tamtym czasie, podobnie jak teraz, byłem w mega dołku spowodowanym tęsknotą itp. Porozmawialiśmy po raz drugi przez telefon. Ta rozmowa była z jej strony nieco bardziej, hmm, agresywna (?), stwierdziła, że spotkania o którym była mowa, ani nie gwarantowała, ani nie miała to być próba naprawienia związku. Ja również tak nie twierdziłem, choć dałem jej otwarcie znać, że chciałbym spróbować, zmienić się, i przy otwartych rozmowach i bieżących dyskusjach na temat tego co robie źle, sprawić by znów była szczęśliwa, byśmy oboje byli szczęsliwi. Przy rozstaniu, dała mi jasno znać że ona chciałaby spróbować to naprawić, nie ma tych zmian tak dużo i kocha mnie. Podczas tej rozmowy natomiast, stwierdziła że nie ma zamiaru być królikiem doświadczalnym. Dała mi znać że jej nie szanowałem, i ponownie, nie robiłem w związku nic co mogłoby jej dać do zrozumienia że mi zależy . Tutaj, niestety dopiero po rozmowie zrodziło się w mojej głowie pytanie - skoro dla niej to co napisałem o nieodwzajemnionych uczuciach, oraz tym że nie nadaję się na związek, stanowiło jeden z powodów rozstania, to dlaczego to co ona wówczas pisała, że mnie kocha i chce mi pomóc zmienić się, już nagle nie tak istotne nie jest. Że moje słowa są niemozliwe do zmiany, a jej już tak (to nie wyrzut, tylko głosne myśli). Po tej rozmowie zablokowała mnie zarówno na Instagramie oraz na Messengerze (tutaj zdaje się jedynie ograniczyła, ponieważ mogę pisać, lecz nie widzę czy wyświetla, etc.). Ta rozmowa miała miejsce pod koniec lutego/początek marca. Zerwaliśmy ze sobą ok. 10 lutego. a więc niedługo miną dwa miesiące. Do czego ta opowieść zmierza - chce ją odzyskać. Nie wiem tylko w jaki sposób. Moja jedyna możliwa droga komunikacji z nią to telefon/sms, z czego jednak prawdopodobnie nie odbierze. Ostatnie tygodnie, to coraz bardziej nasilające się przekonanie o miłości do niej, oraz tym że mi na niej zajebiście zależy. Każdy dzień tylko pogłębia moje uczucie. Jak dotrzeć do niej, by zrozumiała że ja naprawdę chcę się zmienić. dla niej, przy niej. Nie będę jej nachodził, nie będę jej śledził by "przypadkowo ją spotkac". Nie chcę tak uprzykrzać życia drugiemu człowiekowi. Myślałem o wysłaniu jej listu fizycznego (wraz ze zdjeciem zrobionym podczas wesela w ramce, które zresztą ona sama mi wręczyła, lub bez ramki, sam nie wiem?), w którym jeszcze raz wyznam to co wyznaję tutaj, i w poprzednich wiadomościach to niej. Skoro jednak nie poskutkowały tamte wiadomości, to co powinienem zrobić Panowie/Panie? Czy droga sms/list jest słuszna? Czy jest jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji? Pozdrawiam, mam nadzieję, że będziecie w stanie mi pomóc
Czy jeśli kogoś ograniczę, to dalej będę mogła trzymać rękę na pulsie i sprawdzać, co ktoś wypisuje? Czy nie będę mogła nawet podejrzeć tych wiadomości?
Daj jej czas. Ja ogólnie jestem przeciwniczką wchodzenia w związki po raz wtóry i po prostu bym olała. Jakąkolwiek próbę kontaktu z Twojej strony dziewczyna może uznać za natarczywość. Pewnie nie spodoba Ci się moja rada, ale ja bym po prostu zajęła się sobą i kompletnie zniknęła z jej życia. Jeśli się odezwie - możesz spróbować odnowić kontakt (choć, jak mówię, dla mnie to totalnie bez sensu), a jeśli nie - znaczy nie była dla Ciebie. W każdym razie Twoje szanse wzrosną, jeśli zamilkniesz. Dalsze naciskanie tylko Cię pogrąży. Znam z autopsji. Gdy ktoś rozpaczliwie zabiega o kontakt i wszelkimi możliwymi sposobami próbuje mnie do siebie przekonać, to kompletnie tracę zainteresowanie. Może i banalne, ale cóż. Ot, ludzki mechanizm.
Zafundowałeś jej niemały rollercoaster. Myślę że powodem było to, że tak naprawdę nie wierzyłeś, że możesz być z nią, ale to tylko dotyczy początku i to tylko moje domniemania. Trochę za gładko poszło. Miałem podobnie i też kilka lasek tak olewałem, ale bardziej perfidnie. Wydaje mi się że mamy coś takiego, że jak nam za łatwo przyjdzie, to nie wiem jak to nazwać, ale coś się w nas odzywa takiego dziwnego, że po prostu w jakiś dziwny sposób nie potrafimy tego docenić, chociaż ja nie żałuję. Że po prostu jak nie pobiegamy za tym królikiem, to podświadomość nam płata figle, - hej łatwo poszło, to może by tak zdobyć kolejne trofeum. I w tej sytuacji jej reakcja była normalna, biorąc pod uwagę to, że kobiety widzą do sześciu razy więcej niż my, czyli Ty sobie nie zdawałeś z tego sprawy, a ona czuła się olewana. I nie to, że robiłeś to celowo, tylko to było trochę na zasadzie, że instynkt łowcy nie był w pełni zaspokojony. Co dalej? Chyba rada koleżanki będzie najlepsza i wydaje mi się że wtedy być może to wyjedzie, bo "Litwo, ojczyzno moja..." itd. Ale równie dobrze może się okazać, że jak już spróbujecie, to i tak to co piszę wyżej weźmie górę, czyli te niezaspokojone rządze łowcy.
Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka
EDIT: Jakimś cudem doszło do rozmowy podczas której chyba najbardziej szczegółowo wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie, i o ile zaczynała z nastawieniem praktycznie obrażającym mnie, to po 2/3h stanęło na tym, że "nie będziemy razem, przynajmniej w najbliższym czasie nie widzi takiej możliwości i nie planuje żebyśmy byli - czuje ogromną złość na mnie i nie widzi perspektywy, aby miało się to zmienić". O ile brzmi to dosyć jednoznacznie, ciągle padają słowa: "przynajmniej w nabliższym czasie, nie planuje, narazie". Jest to dla mnie jednak jakieś światełko w tunelu, poprawcie mnie jeśli się mylę? Zmiana jej nastawienia z kompletnego braku kontaktu i jakaś normalna dyskusja, odblokowanie na IG i FB, zapowiedź "odezwę się do Ciebie w swoim czasie, ale zostawie też możliwość abyś to Ty napisał". Poprzednio nadgorliwość i stała chęć kontaktu po rozstaniu mnie zgubiła, teraz nauczony błędami nie popełnię już tego błędu. Widzicie w tym szansę?
No pewnie. Zostawia sobie na wszelki wypadek furtkę bezpieczeństwa.
Szansa jest, ale moim zdaniem nie warto. Chyba że bycie wyjściem awaryjnym Ci odpowiada. Mnie by nie pasowało. No ale ja nie lubię się płaszczyć.
A ja tu bardziej widzę jej bezsilność. I bardziej to, że w tej chwili otworzyła bufor bezpieczeństwa, żeby w przypadku kiedy dałaby się ponieść emocjom, móc się w razie czego bezpiecznie wycofać. Wybiegając w przyszłość, i jeżeli uda Ci się odbudować jej zaufanie, to mimo to zostało ono już na tyle nadszarpnięte, że długo będziesz musiał na to pracować. Podsumowując, oczywiście hipotetycznie, jakbyście nie poszli na całość od razu, czyli ona by zachowała deko wstrzemięźliwości, a Ty byś trochę dłużej pobiegał, obstawiam, że zupełnie inaczej by się to potoczyło. I nie to żebym chciał na nowo wdrażać konserwatyzm, ale takie jest moje zdanie. Czyli krótko mówiąc, jak suka nie da, pies nie weźmie. Boje się, że bardziej boli Cię to, że to ona zerwała, a nie Ty ją olałeś, ale mam nadzieję że się mylę i może Wam się uda, życzę Wam tego w każdym razie.
Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka
No dobra, a uważacie, że jak to teraz rozegrać, jeśli dążyłbym do powrotu? Nie zaczynać samemu, czekać na kontakt z jej strony, po miesiącu, dwóch zaproponować jakieś spotkanie, czy to za szybko?
Nikt tu nic nie doradzi, bo tego co narobiłeś nie da się odwrócić i logika podpowiada, że niby jesteś na wygranej pozycji i czas nie ma tu żadnego znaczenia, a nawet jak się to rozciągnie to na Twoją niekorzyść. Po prostu nie możemy być pewni, nawet Ty, że Ci nie odpali i nagle jak Wam się zacznie układać, to woda sodowa Ci znów nie uderzy. Jesteś pewny że chcesz w to wejść i nie zranisz jej kolejny raz?
Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka
Tak, jestem pewien. Pierwszy raz to było jak znaliśmy się miesiąc/dwa? Teraz to co innego, w sensie, może też dlatego, że po pierwszym rozstaniu szybko do siebie wróciliśmy, a poczułbym to samo, kto wie? Ale od dwóch miesięcy nieustannie czuję, że bardzo mi na niej zależy, i przemyślałem to już na każdą możliwą stronę.
Tak z dwa tygodnie trzeba byłoby dać odbój, potem możesz próbować gdzieś coś napisać, jakiś niezobowiązujący komentarz, że fajnie wygląda, albo że fajnie wtedy było jak byliście razem itp. Nie może być to jednoznacznie związane z Twoją chęcią powrotu, ale ma to oznaczać, że wiesz że dałeś plamę i nie zamierzasz tego powtórzyć.
Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka |
Użytkownicy przeglądający ten wątek: |
1 gości |