Witam, mam 22 lata, ze swoją dziewczyną jestem ponad rok. Jako że studiuję to weekendy czesto spedzam w szkole no i po 2 latach postanowiliśmy zrobić spotkanie klasowe akurat w dzień zjazdu. Wynajeliśmy pokój na 3 osoby. I wieczorem w sobotę mieliśmy iśc sobie na na taki meski wieczór (wiadomo piwko gadanie itd ). Siedzieliśmy w barze i od kumpla dziewczyna tam była akurat.
Przyszedł do nas i spytał czy nie bedziemy mieć nic przeciwko jak na chwile z nami usiądzie. Wszyscy sie zgodzili to ja tam też nie miałem nic przeciwko.
Po 1 piwie poszła i tyle. My poszliśmy do domu koło 2 rano na uczelnię i potem pojechałem jeszcze do dziewczyny.
I tak siedzieliśmy i jej mówie sam z siebie bo nawet nie pytała jak tam było, to powiedziałem ze siedzieliśmy i wypiliśmy pare piwek , przyszła dziewczyna od kumpla na chwile i potem poszła. I co?! I nagle jakie oburzenie, foch jak nie wiem, obraziła się w najlepsze mówiąc ze ją oszukuję ze mieliśmy isc tylko z facetami, mówie jej po co Ci te fochy a ona bo tak, powiedziała ze miałem sie nie zgodzić i ewentualnie iśc sobie do domu bo ona sie przysiadła... Mówie jak by to wyglądało jakby mój kumpel jej tak powiedział a ona: ze by sie zachował jak cham, ale ją to nie obchodzi. Miałem sie nie zgodzić i iść sobie... I koniec , pojechałem do domu wkurzony ona obrażona i mi jeszcze napisała że musi to sobie przemyśleć i że to sie raczej zakończy. No śmiechu warte. Co mam zrobić panowie bo nie mam juz pomysłu...
Dodam jeszcze że w sobotę jak mnie nie było to napisała mi że idzie na basen. Pytam sie jej dzisiaj z kim była a ona: Nie musisz widzieć, nie moja sprawa