Witaj gościu, dołącz do nas! Dołącz   Zaloguj się
Skomplikowana relacja
#1

Witam
Od pewnego czasu przeglądam to forum w poszukiwaniu pomocy i niestety nie znalazłam tego co szukam. 
Mam bardzo trudna sytuacja w związku. Z góry przepraszam bo to będzie długi wpis że względu na to aby jak najlepiej odzwierciedlić i wyjaśnić na czym polega problem. 
Więc tak.. Jestem w związku od ponad trzech lat i mieszkamy ze sobą . Patrząc z boku ktoś by pomyślał że wszystko jest w jak najlepszym  porządku ale niestety tak nie jest. Na początku muszę zaznaczyć że oboje z partnerem jesteśmy przed czterdziestką, mamy za sobą trudne związki a i życie w tym dzieciństwo nasze nie należało do idealnych. Krótko mówiąc oboje jesteśmy po przeżyciach. Na początku naszego związku by się wydawało że było wszystko ok lecz bardzo szybko to zaczęło się zmieniać. W tym momencie muszę napisać że to mi przestały odpowiadać pewne rzeczy z każdym dniem dostrzegałam więcej tego co jest nie tak i coraz bardziej byłam zraniona przez zachowanie mojego partnera. Piszę że szybko się zmieniło bo to zaczęło się już po kilku miesiącach bycia że sobą. Mój partner ma ciężki i bardzo skomplikowany harakter i niestety nie umie się komunikować z innymi co sprawia że wiele rzeczy zostaje nie dopowiedzianych lub nie wyjaśnionych co tylko pogarsza wszystko. Ale może wróćmy do początku jak się zaczęły problemy. Szybko zauważyłam że mój partner nie tylko jest biorcą to także ma wysokie mniemanie o sobie i dla niego każdy kto ma odmienne zdanie lub inną wizję jest w błędzie. Zaczęło się od tego że pewnego dnia zdecydowałam z nim porozmawiać o tym czego mi brak i co mi się nie podoba, a kilka tych rzeczy się pojawiło. W pierwszej kolejności było to że mój partner nie dbał i nie widział potrzeby w tym aby się uczyć mnie. Tak dokładnie to mam na myśli nie chciał się uczyć mnie i dla niego wszelkie i formacje związane z moją osobą były zbędne i jak to sam przyznał nie potrzebne aby mu zaśmiecać głowę. I nie mam tu na myśli nie wiadomo czego. Oczywiste to jest ze będąc z kimś uczymy się tej drugiej osoby. Tego co lubi czego nie, zachowania, reakcji, przyzwyczajeń itd itd. Dla mojego partnera wszystko to było jednak zbędne i nie miało żadnej wartości. Prosty przykład. Zajęło mu półtora roku nauczenie się jaka kawę piję bo za każdym razem robił taka jaką sam lubi i chciał za wszelką cenę mnie przekonać że taka jest dobra. Wiem ktoś może powiedzieć że to jest śmieszne ale jednak wspólne życie składa się z takich właśnie nieraz wydających się blachych drobiazgów. Wiem że mężczyźni często mają problem z zapamiętaniem dat urodzin czy rocznic ale w wypadku mojego partnera pomijając już ten fakt to na drugi rok na moje urodziny (w pierwszym roku nie tylko nie pamiętał to i nic od siebie nie zrobił z tym) po tym jak mu moje dzieci przypomniały że jest dzień moich urodzin wspaniałomyślnie kupił mi tort.. Tort karmelowy. Akurat tego smaku bardzo nie lubię, na samą myśl robi mi się nie dobrze.. Z kultury spróbowałam kawałek ale nie byłam wstanie zjeść tego co miałam na talerzyku. Zapytał czemu nie jem a ja mu bez żadnej pretensji, przepraszając odpowiedziałam że nie lubię karmelu. A on na mnie wyskoczył że nie wiem co dobre bo on bardzo lubi karmel itp. Przytaczam tu to bo chcę w ten sposób przedstawić jego podejście co do mojej osoby. Takich sytuacji były dziesiątki. Zawsze liczy się to co on lubi i ja akurat mam to oczywiście wiedzieć wszystko lub się domyślić bo potem słucham wiecznych dogryzek na ten temat. Ważne w tym jest ze co jakiś czas próbowałam z nim o tym rozmawiać od początku. Na spokojnie co kilka tygodni czy nawet miesięcy i zawsze kończyło się to tak samo że ja się czepiam i marudze a on nie ma głowy aby myśleć o tym co ja lubię czego nie czy pamiętać to co ja do niego mówiłam. Aby tylko bardziej wyjaśnić co mam na myśli jeszcze z tym że nie chce mnie znać czy że mnie nie zna wspomnę o takich rzeczach jak np pieprzyk który mam od urodzenia na twarzy a on go zauważył po prawie 2 latach będąc razem czy to że choć jestem praworęczna to sporo rzeczy robię lewa ręka i nawet mnie się zapytał wtedy czy jestem leworęczna... Nie wiem może to moja naiwność ale sądzę że jeśli jest się z kimś to mimowolnie nie tyle co się człowiek uczy ale zauważa takie rzeczy.. Ale problem nie tkwi tylko w tym. Niestety jeszcze trochę mi zajmie opisanie wszystkiego. Kolejna sprawą która powoduje że nie układa nam się jest właśnie brak umiejętności komunikowania się między nami. On często albo o czymś nie mówi i oczekuje ze ja się domyśle (jego słowa to są ze powinnam się domyśleć) to za wiele nie mówi wciąż jakby ukrywał przede mną wiele rzeczy związanych ze swoim życiem, rodzina i wieloma innymi aspektami o których się rozmawia w związkach. Też nie umie słuchać, choć może to bardziej jest forma ignorancji. Mogę wielokrotne coś mówić a on jak to w tym powiedzeniu, jednym uchem wpuszcza a drugim wypuszcza. I wierzcie mi nie chodzi o jakieś głupoty tylko o sprawy ważne związane z nami czy z życiem nie tylko codziennym. A na koniec co do czego przyjdzie ma do mnie pretensje ze mu nie mówiłam... Nie poczuwa się do żadnych obowiązków domowych, wciąż powtarza że sprzątanie czy w domu czy po sobie jest głupie bo można wynająć sprzątaczkę. Nie interesują go rachunki i nic co jest związane z domem zupełnie. Wszystko jest na mojej głowie. W tym wszystkim ważnym aspektem jest to że nie tylko oboje pracujemy i jestem niezależna finansowo to żadne z nas nie zarabia kokosów. Żyjemy normalnie ale nie można powiedzieć aby było nas stać na dosłownie wszystko. Mieszkamy w wynajmowanym domu. A że on się wprowadził do mnie to się dokłada do rachunków i robi zakupy jak trzeba ale ja nie mam osobiście żadnych korzyści finansowych jeśli ktoś by zapytał. Piszę o tym bo tu się pojawia kolejna rzecz. On dużo pracuje. Od poniedziałku do piątku pracuje po 8 godz a w weekend po 12. Ja różnie pracuje nie raz 5 dni w tygodniu po  9-12 godz nie raz tylko dwa czy trzy dni. Mam dwójkę dzieci w tym najmłodszy syn ma 9 lat i nie mam nikogo kto by mi pomógł przy dzieciach więc też nie zawsze mogę więcej pracować. Co najważniejsze zarobię wystarczająco aby spokojnie mieć na rachunki i na życie. Mój partner jest wiecznie zmęczony co rozumie ale to że pracuje 7 dni w tygodniu jest spowodowane tym że kilka lat temu (jeszcze się nawet nie znaliśmy) wziął kilka pożyczek i je spłaca. Chce je jak najszybciej spłacić. Nawet mu dałam sporą sumę na spłatę jednej pożyczki. W tym momencie opiszę trochę siebie aby Wam przedstawić swoją osobę. Jestem osobą która bardzo ceni dom, dzieci i obowiązki z tym związane. Nie mam groma koleżanek, nie wychodzę nigdzie sama. Bardzo przywiązuje uwagę do domowych posiłków, kocham gotować dla swoich dzieci w tym partnera co sprawia mi duża satysfakcję. Mój partner wracając z pracy zawsze ma naszykowany obiad, ma wyprane, posprzątane itd. Jestem osobą zaradna życiowo i mam sporo umiejętności co pozwala mi być w wielu kwestiach samodzielna. Co nie znaczy że nie przyjmuje pomocy czy jej czasem nie potrzebuje. Cenie sobie szczerość i otwartość, rozmowa dla mnie jest bardzo ważna i nie lubię nie dopowiedzenia. Sama zawsze staram się mówić prosto i otwarcie bo uważam że nie wyjaśnione sprawy tylko pogarszają wszystko bo to nie znika tylko się zbiera. Nie lubię narzekać, wiadomo jak każdy czasem powiem że coś jest nie tak ale to w sensie bardziej stwierdzenia a nie narzekania. Nawet podejmując rozmowę z partnerem aby omówić nasze problemy nie robię tego często i mówię spokojnie bez wyrzutów czy krzyków. Przynajmniej było tak wcześniej. W tej chwili jedyna różnica to jest to że jestem tak wyczerpana emocjonalnie że potrafię płakać w trakcie takiej rozmowy. Mój stan psychiczny jest powodem dla którego szukam właśnie pomocy. Ale o tym jeszcze napisze. Wracając do mojego partnera. Większość dni wygląda tak że wracając do domu nawet siadając do posiłku ma w ręku telefon, zawsze coś przegląda, ogląda jest uzależniony od telefonu. Nawet oglądając film w telewizji musi coś robić na telefonie. To nie pomaga gdyż tworzy do dystans między nami i powoduje że on nie ma kontaktu z rzeczywistością. Potrafi zasiedzieć się na telefonie do bardzo późnych godzin nocnych. A co do nocy i nie tylko.. Na początku uprawialiśmy seks w miarę regularnie co tydzień lub dwa ale to trwało może do trzech czterech miesięcy tylko. Później zaczęły się przerwy, pier po kilka tygodni, potem po 4-7 miesięcy a na obecną chwilę nie było między nami zbliżenia już od ponad roku. I tu się pojawia kolejny problem. On zrzuca winę na mnie bo w tej kwestii też nie otrzymywałam zbyt wiele i zaczęłam się prosić, tak prosiłam o coś więcej. W tym momencie muszę opisać jak wyglądały nasze stosunki od początku. Zaczynało się tak że obejmował mnie ręka jak byliśmy w łóżku, potem jego ręka na chwilę szła w kierunku moich piersi lub krocza gdzie nie można nawet powiedzieć otrzymywałam jakieś pieszczoty bo złapanie za cycka czy za krocze i kilku sekundowy ruch ręka nie można nazwać pieszczota. Po chwili zaraz dążył do penetracji która trwała krótko i była nie wiem jak to nazwać tylko penetracja. Bez pocałunków czy jakichkolwiek pieszczot. Więc w pewnym momencie zaczęłam prosić o pieszczoty. To każdy wie że kobieta potrzebuje czegoś więcej aby odczuć przyjemność.. Po poproszeniu o szczególną pieszczotę była ona bez wyrazu, bez uczucia i widać było że go to nudzi bo nie tylko kończył też dość szybko to nawet się zdążyło że pieszcząc mnie oglądał film... W większości przypadków w trakcie naszego zbliżenia musiałam sobie pomagać chcąc poczuć coś więcej czy krótko mówiąc dojść. Pomijając to że ilość naszych zbliżeń mogę spokojnie policzyć na palcach które posiadam u rąk i nóg to wszystko to zaczęło powodować ze przestałam się czuć atrakcyjna, zaczęłam nawet czuć wstręt i obrzydzenie do siebie. Pomyślicie pewnie czy sama od siebie coś dawałam czy robiłam aby rozpalić ogień i pragnienie. Wkładałam sexowne piżamki czy bieliznę co kończyło się tym że usłyszałam cyt"jaka fajna koszulka"i odwracał się i szedł spać. Próbowałam sama go rozpalić czy to w łóżku czy po za nim. Zaczynałam go pieścic i całować i nawet to nie pomogło. Kilka razy nasze zbliżenie było tylko tym że ja mu sprawiałam przyjemność a on kończąc kończył całą zabawę. Były też sytuację kiedy po wyjściu z spod prysznica wchodziłam do pokoju w samym szlafroczku i zaczynałam go pieścic aż był gotowy a on przerywał to mówiła abym poszła do sypialni a on zaraz przyjdzie... Przychodził po półtorej czy dwóch godzinach bo się zasiedział na telefonie i mówił to otwarcie. Nie raz ja już potrafiłam usnąć a nie raz kładł się jakby nigdy nic i szliśmy spać. To na tyle jeśli chodzi o sprawy łóżkowe ale to jeszcze nie koniec.. Mój partner jest wulgarny i nie umie dobierać słów. Teksty typu "robisz sobie kur.. jaja" czy "poje... Cię" są normalką na co dzień w zwykłych sytuacjach. Kiedyś gdy mu powiedziałam że nie ma między nami zbliżeń, czułości, namiętności i pożądania wykrzyczał mi w twarz cyt" wiedziałem że będę mieć przeje... Jak raz przeruch...) Jak dla mnie totalny brak szacunku do mnie. Tu niby myśli w jakiś swój własny sposób o mnie ale nie dba o moje uczucia czy potrzeby. Nie sprawia mi żadnych przyjemności, nic nie daje sam od siebie. O wszystko muszę się dosłownie prosić z czym nie czuje się dobrze bo mam wrażenie jakbym prosiła o miłość. Zapytacie czemu wciąż z nim jestem. Wbrew temu wszystkiemu gdzieś tam w środku czuje ze on nie jest zły, raczej życie, sytuacja w domu jak był dzieckiem spowodowała że ma problemy z samym sobą i z odczuwaniem oraz okazywaniem emocji. Momentami.ma się wrażenie jakby każdego traktował jak wroga i był wkurzony na wszystko i wszystkich. Sam się kiedyś przyznał ze mówiąc mu ze mnie rani on to odbiera jako atak na niego i wtedy włącza mu się tryb ataku by się bronić. Choć nie za wiele ale jest kilka rzeczy które dzięki niemu osiągnęłam. Z motywował mnie abym porobiła sobie szkolenia aby móc pracować w zawodzie którym chciałam, teraz uczył mnie prowadzić auto i zmotywował abym poszła na na prawo jazdy. Potrafił o 5 rano przyjeżdżać po mnie aby mnie odebrać z pracy choć nie prosiłam o to. Ma podejście do moich synów i cierpliwość. Najmłodszy syn jest bardzo za nim. To nie jest nic ale to też nie wszystko. Związek i wspólne życie składa się z tysięcy drobiazgów których u nas nie ma. Kilka dni temu coś napisał na messengerze o kupnie domu. Odpisałam że mu życzę aby sobie kupił na co on odpowiedział że to będzie nasz wspólny. Na co ja odpowiedziałam czy do momentu aż będzie nasz stać na dom czy nadal będziemy "my"? Odpisał że ma nadzieję a na moje pytanie czy nie widzi jak co dzień bardziej się oddalamy i rośnie między nami dystans on napisał że on myślał że to dobrze bo nie ma tyłu konfliktów między nami. Dla niego każda rozmowa gdzie się nie zgadzamy czy moje próby rozmów aby dojść do jakiegoś porozumienia czy naprawienia naszych problemów były już kłótnia cotez nie raz próbowałam mu wytłumaczyć że to nie są kłótnie tylko zwykła rozmowa. Ja już trace rozum, popadłam w depresję bo nie wiem co robić z jednej strony mam nadzieję że on się zmieni, zrozumie a z drugiej strony staje się wrakiem od środka, płaczę po nocach, czasem w pracy, w ciągu dnia. Nie mogę patrzeć na inne pary co się śmieją, spędzają czas że sobą czy nawet w filmach już nie wspominając gdy są jakieś sceny łóżkowe. Nie dawno dowiedziałam się ze mam torbiela na jajniku który nie wygląda dobrze i lekarz podejrzewa że mogło dojść do zmian nowotworowych. Gdy powiedziałam o tym mojemu partnerowi siadł obok mnie poklepał niby to dłonią posmeral po plecach i powiedział że nie ma czym się martwić bo jego brat miał torbiele w nosie i miał chemię i jest dobrze. I to było na tyle.. Może jestem naiwna że wciąż wierzę że coś może się zmienić. Pragnę tylko czuć sie kobieta, otrzymywać należyty mi szacunek i miłość. Otrzymywać choć cząstkę tego co sama daje. Nie dawno zapytałam go czy się zadowala sam bo nie mogłam pojąć tego że przez tyle czasu nic facet z tym nie robi. Odpowiedział że czasami tak ale nie za często bo jednak woli jak ktoś inny to robi. Poczułam się wtedy wzgardzona i poniżona..
Cały czas próbuje go tłumaczyć że to on ma problemy i powinien poszukać pomocy tym bardziej że wciąż mówi że nie chce mnie ranić ale nie zmienia się nic a ja się pogrążam i ja zaczynam się czuć ta zła która niszczy nasz związek. On mówi że potrzebuję czasu aby się wszystkiego nauczyć. Nauczyć się kochać? Nauczyć się czuć I odczuwać? Nauczyć się potrzeby poznania kogoś?... 
Ile mogę jeszcze czekać I dawać szanse za szansą? 
Opisując to może będziecie wstanie mi jakoś pomóc czy doradzić. Czy jest szansa aby między nami jeszcze się ułożyło? Czy nasz związek stał się już tak toksyczny że nie ma szans na zmianę? Wrazie pytań, pytajcie śmiało odpowiem na każde pytanie.

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#2

Przepraszam za chaotyczny opis ale chciałam jak najwięcej ująć i opisać w czym rzecz a to nie było łatwe bo jest masa różnych spraw i przykładów jakie bym mogła podać. Wrazie gdybyście nie rozumieli czegoś czy potrzebowali abym coś wyjaśniła, piszcie. Pozdrawiam

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#3

Hej @Kasandra38 , napisałaś bardzo wyczerpujący wpis, ale dotrwałem do końca... Wink

Wiem, że zapewne spodziewasz się odpowiedzi przynajmniej w połowie tak długiej, jak Twój wpis, ale tutaj nie ma za wiele do radzenia.

A dlaczego? Bo Twoja sytuacja jest prosta. Im więcej z siebie dajesz, tym mniej daje druga osoba.

Oboje jesteście po przejściach, wierz mi, że ja też i moja partnerka również. Mieliśmy burzliwy związek, zupełnie jak z filmów czy powieści, gdzie para się cały czas schodzi. Oboje, na przestrzeni 3 lat, przepracowaliśmy jakieś tam swoje wady, mimo, że nadal nie jesteśmy nieskazitelni.
Robimy to jednak głównie dla siebie, a dopiero potem dla innych - na tym polegają prawdziwe zmiany. Jeżeli ktoś nie ma wewnętrznej motywacji to żadne rozmowy nic nie wskórają. A tutaj widzę, że Twój facet ma totalnie wypierdolone na to. Można stwierdzić, że ma klapki na oczach i nie dostrzega bardzo wielu rzeczy.
I nie dostrzeże.

Rozmowy są ważne. Rozumienie partnera/partnerki jest ważne. Wspieranie i pomaganie w trudnych chwilach jest ważne. seks jest ważny. A tutaj nic nie ma. Ma rękę do dzieci i dobrze je traktuje, ale Ciebie ma za nic, dosłownie.

Ja nie jestem za tym, by coś wyrzucać, zamiast starać się to naprawić - wierzę w te podstawowe wartości, prostotę bez komplikacji. Bo świat jest naprawdę prosty, gdy wiesz, dokąd chcesz zmierzać i co Ci będzie potrzebne do osiągnięcia celu. Wszystko po to, by nie utrudniać sobie życia i żyć w zgodzie z samym sobą.
Tylko, że Twój facet jest do tego stopnia zepsuty, że nie dasz rady go zmienić.
Żeby chłop przed 40-stką mówił do partnerki, że ma się domyślać, bo nie chce mu się rozmawiać? Żeby nie potrafił zaspokoić partnerki? To jest parodia mężczyzny.

Mogę tak długo pisać i punktować jego wady, jest tego naprawdę pełno. Tak naprawdę sama sobie odpowiedziałaś, czy warto z nim być.
Podpowiem: nie warto. Szkoda Twojego życia.

On wymaga porządnej terapii, a najlepiej utylizacji. Ma tyle braków, że nie wypełni się tego nawet w rok. Potrzeba ciężkiej pracy, by w tym wieku przestawić się chociażby na inny tryb rozmawiania o swoich uczuciach. Nawet, gdyby się wziął za siebie (1% szansy) to jesteś gotowa, że przez najbliższe 5 lat może być tak samo? No właśnie.

Wóz albo przewóz. Jak umiesz szukać i jesteś zadbana to w mig znajdziesz faceta, który zadba o Twoje potrzeby fizyczne i emocjonalne. seks będziesz miała tak wspaniały, że z nadmiaru przyjemności nie będziesz chciała przez miesiąc wyjść z łóżka. Ale to, czy chcesz szukać kogoś takiego, czy jednak nadal godzić się na chujnię, zależy już tylko od Ciebie.
Jak dla mnie nie ma to przyszłości, za dużo takich wątków przerobiłem, by sądzić inaczej. Wiem też, że dużo kobiet tkwi w takich związkach z nadzieją, że on się zmieni i zawsze jest tak samo. Gwarantuję, że jak zostaniesz to niedługo znów się tu spotkamy.

 x 0  x 0  x 0  x 0 
"Nie możesz pozostawić wszystkiego losowi. On ma wiele do zrobienia. Czasami musisz mu pomóc. " - Leonardo da Vinci
Odpowiedz
#4

Jak sie naxywa czlowiek zakochany w sobie? Egocentryk? Samolub? Egoista?
Chyba opisałaś celnie jak zachowuje sie taki typ. Co z tego ze ma dobra reke do dzieci- to o niczym nie swiadczy- widocznie nie czuje zagrozenia z ich strony, albo cos w tym stylu.
Co tu doradzic - albo z nim zyc , albo sie rozstac. Ani jedno ani drugie nie jest łatwe.
Wiec tylko ...zdrówka życzę.

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#5

(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-10-2021, 13:50 PM przez Kasandra38.)

Dziękuję za odpowiedzi.Bardzo pomogły. Pozdrawiam

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#6

Trafiłaś na wyjątkowego antytalenta, ciężko nawet sklasyfikować ten przypadek i podciągnąć pod coś. Fajnie byłoby dowiedzieć się co u niego było w poprzednich związkach. Ale jakby zacząć rozkładać to na czynniki pierwsze, zaczął bym od nadopiekuńczej matki. Poczytaj trochę o tym. Ale on jest wyjątkowo pewny siebie, a Ty go w tym utwierdzasz. Druga sprawa, i to na Twoją niekorzyść, ma dobry kontakt z Twoimi dziećmi. I to jest w tym najciekawsze, że nawet potrafią mu przypomnieć o Twoich urodzinach. Dzieci jak to dzieci, mogą się domyślać że cierpisz, ale najgorsze jest to, że on to wszystko robi naturalnie. To jest dla mnie największy szok. I dzieci nie mają powodów do podejrzeń, że coś może być nie tak. Tak na marginesie, raczej nie wciągaj ich w te sprawy, bo będą mieli mętlik. On jest dla nich ok, przynajmniej tak piszesz. I one jeszcze nie zrozumieją dlaczego niby coś jest nie tak. Mogą się czuć potrzebne, bo próbują być może pomagać, żeby Wam było lepiej. Także tu jest najbardziej sytuacja patowa dla Ciebie i dlatego tyle na ten temat poświęcam, żebyś miała świadomość, że w razie w, mogą czuć rozczarowanie.

Najważniejsze że masz świadomość tego co jest nie tak. Pomimo tego bałaganu, wydaje się że całkiem dobrze radzisz sobie z tą sytuacją i w moich oczach jesteś stosunkowo bardzo poukładaną kobietą, to wielki plus dla Ciebie. Bo jak sama widzisz, masz do czynienia z takim nie do końca dorosłym chłopcem. Najważniejsze jest to wszystko sklasyfikować, tylko nie bardzo jest jak. Bo tak naprawdę niewiele mu można zarzucić. Pierwszy błąd, to że dałaś mu pieniądze. Jakbym nie żył na tym świecie tyle, to nie wierzył bym że są jeszcze takie kobiety. Jak mogłaś mu dać pieniądze na jego długi? Tak na gębę? Wiedz o tym, że to prosty chłop i on nie rozkminia takich rzeczy. To był pierwszy sygnał, że zrobisz dla niego wszystko. Co do telefonu. Otwórz sobie jutro przy obiedzie PornHuba i nawet jakbyś się miała zerzygać, oglądaj to gówno. Nawet po cichu, żeby nie wiedział co Cię tak wciągnęło. Muszisz dokładnie robić to samo co on, tylko z większą finezją, żeby wiedział, że zaczynasz walczyć o siebie. Ale na zasadzie, że Ty też możesz mieć na wszystko wyebane, tak jak on. Jak możesz sobie pozwalać na to żeby się tak do Ciebie odzywał? Jesteś jakimś śmietnikiem na wulgaryzmy? Od 9ciu kobiet na 10 dostałby w ryj za takie teksty. Twoje żale odbiera jako atak, ale to postawa psa obronnego. I tu go masz! Pies jak się boi to szczeka, a czasem gryzie. On narazie szczeka, ale nie długo może zacząć gryźć, jak go nie oswoisz.

Wysłane z mojego SM-J530F przy użyciu Tapatalka

 x 1  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#7

Dziękuję za odpowiedź vlad1431. 
Co do nadopiekuńczej matki mylisz się w jego wypadku bo było wręcz odwrotnie. Z tego co wspominał to matki wiecznie nie było w domu bo pracowała (była pielęgniarką) a jak była nie było jakiś bliższych  relacji między nimi. Sam kiedyś powiedział że matka się z nim nigdy nie bawiła jak był dzieckiem czy cokolwiek. Więc to może być też powodem że on ma problemy z emocjami bo nie zaznał takich zwykłych naturalnych emocji już jako dziecko.
Co do moich dzieci. Nie wciągam ich w nic i staram się funkcjonować normalnie na co dzień aby właśnie to wszystko nie miało żadnego wpływu na nie. Nie chcę aby dzieci widziały płaczącą czy załamana matkę lub uczestniczyły w tym co się źle dzieje między mną a moim partnerem. Starszy syn widzi i rozumie sporo, ma 17 lat więc już nie da się ukryć przed nim wszystkiego. Mój partner ma dobre kontakty z moimi synami bo potrafi im poświęcić czas i zainteresowanie czego nigdy nie zaznali od swojego biologicznego ojca. 
Co do pieniędzy które mu dałam. Chciałam mu nie tylko pomoc ale też pokazać że w związku właśnie chodzi o to że ludzie się wspierają i pomagają sobie nawzajem. Może to zabrzmi dziwnie ale jestem kobietą dla której pieniądze nie mają aż tak dużej wartości jak dla wielu innych i wierzę że pieniądze nie dają szczęścia tylko ułatwiają życie a to co jest najbardziej wartościowe to tego nie da się kupić za żadne pieniądze. Mój partner po za pewnością siebie i egoistycznym podejściu ma spore luki w rozumieniu relacji między ludzkich. Może źle opisałam pewne rzeczy powyżej że względu na to ze według mnie on nie zna uczuć przez co sam nie umie tych uczuć ani okazywać ani darzyć innych nimi. Tak jakby nie umiał czuć. A może ja go poprostu tak tłumaczę sama przed sobą... Nie wiem..
Jest sporo sprzeczności w nim.  Dnia by zabrakło aby opisać wszystko. Po za wulgarnym sposobem odnoszenia się do mnie nie widać w nim podłości czy wredności żadnej czy nawet agresywności. Rani mnie to fakt nie traktuje jak kobietę czy partnerke i jestem świadoma tego wszystkiego. Ale zawsze uważałam że każdy z nas ma jakieś swoje demony przeszłości które wpłynęły na to dlaczego jesteśmy jacy jesteśmy lub się zachowujemy tak czy inaczej. Czasem sami sobie radzimy z tym a czasem potrzebujemy pomocy. Może tu się pojawia właśnie moja naiwność bo widzę w nim bardziej zagubionego chłopca niż kogoś kto robi to wszystko z premedytacją. Próbuję do niego dotrzeć ale nie potrafię. I tu się pojawia właśnie mój problem czy jest sens walczyć dalej czy odpuścić sobie bo to już przypadek stracony i nic się nie da zrobić?

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#8

Nie zaprzeczam że sama mogę komplikować wszystko w głowie. Ale nie chodzi o zbawienie mężczyzn tylko o zrozumienie drugiej osoby i danie szansy. Każdemu to się należy .Jesteśmy tylko ludźmi.Choc może ja daje za dużo tych szans i za bardzo chcę zrozumieć . Co do mojej przeszłości i ojca moich dzieci. Jest potężna różnica między jednym a drugim. Ojciec moich dzieci jest alkoholikiem który do niczego w życiu nie doszedł . Nigdy nie był blisko z dziećmi i nawet nie próbował. Wolał przewalić pieniądze chlajac i stawiając kumplom niż kupić dziecku buty czy głupiego cukierka . I tu jest różnica między moim aktualnym partnerem a nim. Bo bez względu na wszystko jeśli chodzi o relacje z dziećmi nie mogę zarzucić mu niczego. A moi rodzice w tym roku obchodzili 45 rocznicę ślubu ,zawsze byli za sobą i się dopasowali.Jedno drugiego wspierało i szanowało i do tej pory widać jak bardzo się wciąż kochają.

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#9

Problem polega na tym, że się nie szanujesz. Wiem że to pokłosie poprzedniego związku i pewnie tego, że Twoi rodzice byli, czy są zgraną parą. Szanuje otwartość i prostolinijność, a ja Ciebie tak oceniam. Fajnie się jest wychować w świecie gdzie wszystko jest jasne jak słońce, problemy jeżeli w ogóle są, rozwiązywane są na bieżąco. Ale jak się przekonałaś, rzadko kiedy tak ktoś ma, jak np. Ty. Zderzyłaś się z tym brutalnym światem i wierzysz dalej w ludzi. Przykre jest tylko to, że ludzie dopóki nie spadną na dno, rzadko się podnoszą, a wyciąganiem konsekwencji bywa różnie. Według mnie Ty nie komplikujesz, bo tak jak napisałem, że dla Ciebie większość zachowań jest oczywistych i nie potrafisz się bronić.

Wysłane z mojego SM-J530F przy użyciu Tapatalka

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#10

(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-10-2021, 00:09 AM przez Simple.)

Przepraszam ale dodam cos jeszcze.
Z kazdtm postem pisanym przez Ciebie - Autorko tematu wynika ( w moim subiektywnym odczuciu) ze
1. za duzo analizujesz. 
2. Facet jest prosty jak drut - tak to tak, nie to nie, nie lubi sie rozwodzic , roztrzasac spraw, nie chce albo nie moze analizowac tak jak Ty analizujesz. ( wiesz o tym ze faceci sa zadanowi a kobiety spoleczne i wiesz jakie to rodzi konflikty?)
3. nie wiem dlaczego Cie wyklina ale moze to jakis kompleksy albo chec dominacji albo chec zeby dopiec bo wie ze to Twoj slaby punkt? Albonwszystko na raz.
3a. Kobiety uwielbiaja racjonalizowac- facet broni sie przedctym odczytujac to jak wstep do klotni ( tak sie dzieje jezeli brakuje argumentow i chce dopiec uzywa takich slow ktore wie ze zabola)
4 seks-... czasami przed jak i po 40stce dla faceta moze byc nudny. Nudne uniesienia nudne achy i ochy. Sama to musisz ogarnac czy warto isc w tym kierunku i czy akurat z nim.

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#11

Drogi Simple.

Dziękuję za Twoją wypowiedź.
Tak analizuję bo nie wszystko jest tylko zawsze czarne i białe i nawet facet to wie.
Piszesz że facet jest prosty ,że tak to tak nie to nie itd.
I widzisz tu się myślisz bo mój partner co chwila zmienia zdanie ,jest zmienny jak cholera i zawsze powtarza że musi mieć czas na przemyślenia i właśnie przeanalizowania czegokolwiek. Już nie wspomnę jak jesteśmy w sklepie ile.potrafi spędzić czasu nad polka spożywczą zastanawiając się co chce i na co ma ochotę.Co do przekleństw nie nazwała bym tego moim słabym punktem. Uważam że sama kultura i szacunek do drugiej osoby tym bardziej do partnerki jest wystarczającym powodem aby nie używać takich słów w jej kierunku. 
Nie rozumiem za bardzo co miałeś na myśli pisząc 
"Nudne uniesienia ,nudne achy i ochy ". Byłabym wdzięczna gdybyś mi to wytłumaczył.

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz
#12

(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-10-2021, 17:32 PM przez Simple.)

Troche z innej beczki
Mozg kobiety ma grubsze polaczenie miedzypolkulowe niz mezczyzny. Kobieta mysli na hm..na 10 plaszczyznach naraz.np prezent wyrazenie uczuc, przydatnosc, "ładność" itp, itd. ( ale dobrym przykladem sa Twoje posty- obszerne, pelne tresci, niepokojów- ciekawe czy Twoj facet zdobylby sie na taka analize, czy bylby do niej zdolny) A o prezentach mezczyzny dla kobiety - jest 1001 zartow, memów (poczynajac od przyslowiowej patelni)
Facet jezeli analizuje to robi to tylko pod kątem przydatnisci na zasadzie - tak - nie.
seks z ta sama kobieta x lat moze byc nudny, mimo uczuc, chociaż seks z duza iloscia kobiet tez moze byc nudny..
Przeklinanie, wyklinanie jest przejawem płycizny duchowej. Wyklinanie bliskiej osoby w kłotni jest podbudowaniem swojej pewnosci siebie.
Tyle. W telegraficznym skrócie.

 x 0  x 0  x 0  x 0 
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości


Theme © iAndrew 2020 - Forum software by © MyBB