Colemanka A jak Ci idzie z kobietami po tym przejściu na red pilla? Masz wrażenie zwiększonego powodzenia, zainteresowania? Masz wrażenie, ze odkąd odstąpiłeś od blue pilla to wzbudzasz większe pożądanie? Tylko mówimy o takich kobietach, które faktycznie gotowe by były wskoczyć do twojego lóżka (i tam regularnie powracać), a nie tylko chętne na gadkę szmatkę, jak tu na forum 😉
Ciekawe pytanie.
Ja zamknąłem się w piwnicy i zająłem się własną edukacją i poprawą, nie szukam kontaktu z kobietami więc nie wiem ILE Z NICH ma na mnie ochotę.
Red pill mi pomógł również po prostu stać się bardziej stanowczym i asertywnym człowiekiem - usuwam powoli mój “people pleaser syndrome”, czyli wewnętrzny obowiązek, aby wszyscy mnie zawsze lubili i mieli o mnie pozytywne zdanie.
Zacząłem żyć po swojemu, iść spać o tej porze kiedy chcę, robić to co chcę każdego dnia o każdej godzinie (również obowiązki w pracy ustalam w miarę pod siebie).
Co ciekawe w pracy szef zaczął mnie jeszcze bardziej szanować i dawać mi jeszcze bardziej wolną rękę, kiedy zacząłem się stawiać, zamiast (jak kiedyś) łykać wszystko i powoli odczuwać wypalenie.
Co do dziewczyn w pracy (w przedziale wiekowym 20 - 60), to po prostu zacząłem im wydawać bardzo uprzejme komendy. Zacząłem nimi zarządzać i tyle. Nie pytam “czy mogłabyś w wolnej chwili” tylko “proszę zrób to”.
Do chłopaków (przedział 25 - 60) jakoś tak nie muszę podchodzić, są bardziej aktywni. Ich po prostu pytam o status i grzecznie proszę o zrobienie roboty.
W życiu prywatnym: przestałem się pierdolić, czy ktoś mnie lubi czy nie, czy ktoś ma dla mnie czas czy nie. Chcę z kimś się spotkać to wychodzę z inicjatywą i proponuję spotkanie. Słyszę “tak” lub “nie” i albo organizujemy coś albo nie.
A jak ktoś mi coś proponuje, a nie mam ochoty - to odmawiam bardzo uprzejmie i dyplomatycznie i żyjemy dalej.
Ale teraz ogrom czasu poświęcam sobie, swojej edukacji, jeszcze trochę pilnowaniu abym nie zapominał szanować samego siebie.
Dla Ciebie @Colemanka może się to wydawać jakby to przedszkolak mówił o swoich przygodach, ale niestety pewni ludzie (jak ja) dopiero po 40-tce nadrabiają sporo rzeczy.