Cortazar Ciągle jest tylko wiara w to, że zmiany dokonał Bóg.
Kminilem mocno ten temat. Nie wiem gdzie kończy się jedno a zaczyna drugie, ale wiem z całą pewnością że przekazy religijne dawały już dawno temu narzędzia żebyśmy mogli lepiej funkcjonować.
Nie przypuszczam np. żeby Bogu “technicznie” były do czegoś potrzebne nasze czyste ciała (przepisy w Judaizmie), żebyśmy czasem pościli, żebyśmy próbowali się zdobyć na zaufanie czy wdzięczność, żebyśmy próbowali pracować nad swoimi emocjami.
W dobie dzisiejszej nauki wiemy już że jest to potrzebne przede wszystkim nam do harmonijnego rozwoju.
Może być tak, że sama wiara ma w sobie elementy które potrafią realnie działać. Zaczyna mówić o tym fizyka kwantowa. Myśl= energia.
To samo z emocjami.
Właściwie mówi o tym wyraźnie św. Paweł w liście do Koryntian, w fragmencie Hymn o miłości.
Mowa tam o tym, że można mieć wiarę, która potrafi dokonać cudów, tyle że bez miłości ona jest niczym.
Rozumiem to tak, że można w sobie wykształcić ogromne możliwości za pomocą siły umysłu, które będą niczym same w sobie.
Znane są też słowa Jezusa, który uprzedził że wielu będzie uzdrawiać w Jego imieniu, nie będą jednak mieli z nim nic wspólnego.
Te i inne sytuacje pokazują, że już starożytni mówili o tym że wiara sama w sobie może mieć siłę sprawczą.
Jednak w kontekście religijnym to nie wystarcza.