Jesteś zaledwie trzy lata starszy ode mnie czyli młody (!) z Ciebie facet, w dodatku przystojny, dobrze zbudowany, inteligentny, wykonujący zawód będący pussy magnesem, posiadający „zasoby”. Łakomy z Ciebie kąsek. Masz wybór. I paradoksalnie jest to Twoim przekleństwem, jeśli chodzi o możliwość wejścia w związek, tym bardziej, że nie chcesz mieć już więcej dzieci.
Trochę teraz pomarudzę, będzie do bólu pragmatycznie, a zwolennikom „prawdziwej miłości” nieco zwiędną uszy.
Masz dostęp do dużo młodszych kobiet będących w szczycie swojej atrakcyjności i teoretycznie mógłbyś spokojnie związać się nawet ze studentką, ale po pierwsze bariera pokoleniowa (mnie osobiście rozmowa z takimi młódkami po dłuższej chwili męczy, drażni mnie ich naiwność i płaskie spojrzenie na świat, nie chce mi się ich słuchać, interesujące są dla mnie tylko ich ciała - wiem jak to brzmi, ale w końcu rozmawiamy szczerze), a po drugie - „projekt rodzina”, który każda z nich ma w głowie. Czyli w grę nie wchodziłoby nic dłuższego i perspektywicznego, po prostu zabawa przez jakiś czas.
Nieco starsze na „projekt rodzina” będą mieć jeszcze większe parcie i mi osobiście szkoda byłoby marnować ich czas, mamiąc je jakimiś obietnicami, których nie zamierzałbym spełnić.
Zapewne nie bawi Cię też bycie wychowawcą i dostarczycielem zasobów dla cudzych, małoletnich dzieci, a to czekałoby Cię zazwyczaj (oczywiście nie zawsze) w przypadku samotnych matek. Pomijam już kwestie logistyczne i bardzo mało chwil dla siebie w takim układzie.
W grę wchodzą jeszcze będące w Twoim wieku lub nieco młodsze od Ciebie bezdzietne wieczne singielki (które rynek brutalnie zweryfikował) lub rozwódki, ale tu naciski na „projekt dziecko” będą zazwyczaj cholernie silne, poza tym istnieje duże ryzyko trafienia na straszną minę.
Dochodzimy zatem do wydawałoby się najsensowniejszej dla nas (bo jesteśmy w analogicznej sytuacji) opcji związkowej - rozwódki z pełnoletnimi dzieciakami, które nie potrzebują już zastępczego taty. Nie wiem jak jest z tym u Ciebie, ale u mnie głównym kryterium wyboru partnerki jest wygląd, zawsze tak było i pewnie zawsze będzie, nic na to nie poradzę, tak mam. Takie babki mogą wciąż wyglądać bardzo dobrze (o ile nie przesądziły z medycyną estetyczną), w dodatku nie chcą już mieć dzieci i pragną skupiać się już wyłącznie na przyjemnościach. Wydawałoby się - super opcja. Niemniej jednak w przeważającej większości są to już ostatnie chwile ich urody (nie przeskoczysz tego, wszyscy się starzejemy), a oczekiwania będą takie, że to Ty masz im te przyjemności organizować - powiedzmy sobie szczerze, większość ludzi to duże dzieci, które nie chcą brać odpowiedzialności za własne szczęście, lecz oczekują, że ktoś im je zorganizuje. Wydaje mi się to kiepską opcją na coś długoletniego - bycie zabawiaczem kobiety, która za chwilę nie będzie się nam nawet podobać fizycznie. To jednak nieco inna sytuacja niż bycie z kimś przez kilkanaście lat i wspólne starzenie się - tu nastąpi to szybko, radykalnie, a poziom oczekiwań będzie wciąż ten sam. I jak tu utrzymać zaangażowanie? Nie w sytuacji, gdy ma się inne opcje.
Jednym słowem jest trudno. Biorąc pod uwagę, że związek to naprawdę ciężka praca - trzeba umieć przekroczyć własny egoizm, walczyć z biologią, potrafić opiekować się samym sobą, skutecznie (po dorosłemu) rozwiązywać pojawiające się problemy, potrafić się przed drugą osobą odsłonić i rozmawiać o emocjach (no bo jak inaczej zbudować bliskość emocjonalną?) i dużo dużo więcej nasz partner nie może być dzieckiem czy manipulantem, a kimś dojrzałym, pozbawionym złudzeń, wyleczonym z iluzji i stąpającym twardo po ziemi. Weź teraz znajdź kogoś takiego. Mało ludzi umie w „związki”, zazwyczaj wiążesz się nie z człowiekiem, a jego oczekiwaniami wobec Ciebie. Daj mi to czego nie mam! A ja chcę osobę kompletną, która ma siebie.
Z drugiej strony - po co w ogóle wchodzić w związek, jeśli nie chce się mieć dzieci? Dla seksu? To już lepsze jakieś FwB. Dla przemijających, nietrwałych uczuć? Bez sensu, będzie srogi zawód. Dla towarzystwa? Jaka jest tego cena?
Mój związek oceniam jako udany, żona jest naprawdę spoko, ale gdybyśmy z jakichś powodów się rozstali to nie chciałbym już wchodzić w LTR.
Nie oznacza to jakiegoś durnego MGTOW - za bardzo kocham kobiety 😉
KptSkok a weź pod rozwagę związki ludzi starszych
Ci naprawdę starsi szukają przede wszystkim przyjaźni, a nie relacji romantycznej - kogoś, kto przypomni o wzięciu leków, pójdzie z nimi na spacer, porozmawia. Oni w większości pogodzili się już ze stratą młodzieńczych iluzji i mają realne oczekiwania odnośnie życia. Masz jeszcze czas na takie relacje.