Szarak Twoje przykłady są bardzo ciekawe z historycznego punktu widzenia, ale nijak mają się do współczesności - i to z wielu powodów (co zresztą doskonale wiesz i mam nadzieję tylko udajesz debila).
Po pierwsze, porównywanie sytuacji sprzed wynalezienia RADIA, nie mówiąc już o internecie, do dzisiejszego świata, gdzie informacje przepływają swobodnie, a każdy może zdobyć wiedzę na temat gospodarki, prawa i polityki, jest delikatnie mówiąc mocno nietrafione. W czasach Peterloo rząd miał monopol na informację, a przeciętny człowiek miał mniejsze szanse na zdobycie niezależnej wiedzy. Dzisiaj każdy ma w kieszeni urządzenie, które daje dostęp do setek lat myśli ekonomicznej i filozoficznej.
Po drugie, taki libertarianizm opiera się na wolności jednostki, a nie na redystrybucji władzy dla samej redystrybucji. Przedstawiony system wczesnej Wielkiej Brytanii był problematyczny nie dlatego, że ograniczał głosowanie, ale dlatego, że był wprost nieuczciwy - faworyzował jednych kosztem drugich i utrzymywał monopol polityczny. Dziś problemem nie jest brak głosu dla biedniejszych, ale to, że politycy przekupują wyborców obietnicami socjalnymi, zadłużając przyszłe pokolenia. ŻYJEMY KURWA NA KREDYT.
Po trzecie, problemem zasadniczo nie jest to, kto głosuje, ale to, ile władzy ma państwo. Gdy rząd ma nieograniczoną kontrolę nad gospodarką i życiem obywateli, absolutnie każde głosowanie zamienia się w walkę o to, kto dostanie większy kawałek przymusowo zabranej własności innych ludzi (np. w podatkach). Im mniej rząd może robić i zabrać, tym mniej istotne staje się, kto w nim zasiada.
Szarak Jeden odcinek mniej zjeba Carlsona a poczytania więcej o tych zmianach i świat byłby piękniejszy….
Problemem nie jest to, co ludzie oglądają, tylko to, że polityka wpycha się w każdą dziedzinę życia i próbuje dyktować, co „powinno” być oglądane, czytane i jak trzeba myśleć. Może zacznijmy od tego, by nie mówić innym, jak mają żyć?
Podsumowując: argumenty z XIX wieku dotyczą rzeczywistości, w której państwo było monopolistą nie tylko na władzę, ale i na dostęp do informacji. Dzisiaj problemem nie jest dostęp do głosu, tylko fakt, że głosowanie stało się narzędziem do rabunku pod przykrywką demokracji.
Libertariańskie rozwiązanie? Ograniczyć władzę państwa, zamiast zastanawiać się, kto powinien brać udział w jego rozdawnictwie.
Dlaczego to się nie wydarzy? Bo większość ludzi jest głupia więc demokracja musi być głupia z definicji. Według mnie, jedynym sensownym wyjściem z demokracji (zwanej też tyranią głupiej większości) jest merytokracja na bazie np przekroczenia mediany zarobków w poprzednim roku by móc głosować. Chcesz mieć prawa wyborcze? Bądź produktywny.