YO-l-ON Ty to negujesz dla samego negowania, nie masz na to sensownych argumentów. Nie wytknęłaś ani jednego błędu podczas seansu, ale obśmiewasz ideę.
Błędu? Trudno mi wyrazić jak nieprofesjonalne jest podejście tego hipnotyzera. Ten chłopak za parę lat będzie innym człowiekiem, w sposób naturalny też ewoluujemy, zmieniamy się, dojrzewamy a to, co zostało upublicznione będzie się za nim ciągło. Youtubowy hipnotyzer nawet nie zasłonił mu twarzy. Podstawą psychoterapii ponieważ dotyka najbardziej wrażliwych sfer jest ochrona pacjenta, jego prywatności:
„Zasada poufności oznacza, że dane i informacje o osobach korzystających z usług nie są udostępniane i ujawniane osobom nieupoważnionym. Psycholog i psychoterapeuta, podobnie jak lekarz zobowiązani są do zachowania tajemnicy zawodowej. Wszystkie informacje dotyczących terapii i pacjenta są całkowicie poufne”
Tutaj w ramach przypuszczam reklamy własnej praktyki zostało to totalnie pominięte. Dobry, gruntownie wykształcony fachowiec będzie potrafił ocenić skutki długofalowe upubliczniania tego typu materiału, nawet, jeśli z jakiś przyczyn jest to film za zgoda.
I nie, nie obśmiałam tego, tych stanów tego mężczyzny, ale może, co najwyżej działania hipnotyzera, który nadużywa zaufania i nie wiem, w czym jest lepszy od owej matki, która też w końcu dzierżyła nad małoletnim synem rodzicielską władzę i sterowała wyuczoną bezradnością tak jak ten tu pozycją “autorytetu terapeutycznego”.
YO-l-ON Dla mnie to sytuacja mocno intymna, a przez to ciężka w odbiorze. Jednak pokazuje pewien proces a przede wszystkim, to ile potrafimy w sobie nosić tłumionych, intensywnych emocji.
A takie rzeczy potrafią mieć mocny wpływ na nasze życie.
Ok, ale my może żyjemy w bezpiecznym bajkowym świecie, gdzie każdy jest dobry i na pewno posiadanej wiedzy o najbardziej intymnych a nawet drastycznych przeżyciach drugiej osoby nie wykorzysta? Przecież ten młody człowiek nie odpłyną po tej upublicznionej sesji w czyste przestworza w przezroczystej hermetycznej bance, raz na zawsze zabezpieczony przed drapieżnikami.
Sceptycznie to widzę. Załóżmy że gdybym ja była psychoterapeutą już niezależnie od formy terapii co do czego sie nie zgadzamy nie dopuściłabym, aby mój jakiś potencjalny podopieczny był publicznie oglądany w takim emocjonalnym stanie, raczej chciałabym go przed tym uchronić, tak samo jak i ja nie chciałabym znaleźć się w podobnej sytuacji.