Sydney Zacznijmy od podstaw, nie tylko system emerytalny a cała gospodarka na tym się opiera.
Brak dzieci to rozjebanie ekonomii choćby skały srały, nie ma nowych konsumentów, nie ma nowych rak do pracy.
Przed wojną Polska miała o ok. 25% większą powierzchnię niż teraz, a ludności w 1938 roku było prawdopodobnie 35 milionów, czyli mniej niż teraz, z czego większość żyła na wsi. Po co nam akurat 38, 50, czy 60 milionów mieszkańców.
Są prognozy, że z powodu automatyzacji i SI nie będzie potrzebnych tak wielu pracowników.
Sydney My potrzebujemy polskich dzieci, z polskich rodzin, inaczej jako naród wymrzemy
Trudno, wymrzemy. Nie było nas był las, nie będzie nas będzie las. Mało kto ma chyba ochotę płodzić, rodzić i wychowywać dzieci tylko w tym celu, aby one zapie*dalały na emerytury dla tych, którzy tych dzieci nie mają, lub były mięsem armatnim czy rezerwuarem taniej siły roboczej dla bogoli. Wychowanie jednego dziecka to równowartość co najmniej jednego domu, tak ok. milion PLN, jeśli zapewni się dobry start dziecku. Oprócz tego trzeba płacić podatki na niejednokrotnie skandalicznie rozrzutne wydatki niemiłościwie rządzących.
A gdyby ktoś uzbierał sobie i dobrze zainwestował milion PLN to na starość nie potrzebowałby emerytury od państwa wypracowanej przez cudze dzieci.
Sydney oczywiście nikt nie widzi, że główną przyczyną braku dzieci i degradacji społeczeństwa jest feminizm.
Nope. Chyba feminizm widzisz nawet w lodówce 😄. Nie każda feministka nie chce mieć dzieci, jak i nie każdy redpiller/konserwatysta/ prawak (jak zwał tak zwał) ma ich co rok to prorok. Jak wyżej podałam, nawet w II RP mimo że rodziło się dużo dzieci, to ze względu na wysoką śmiertelność było mniej ludności niż obecnie. W krajach arabskich, gdzie nie ma zachodniego feminizmu, też nie ma erupcji urodzeń. ta jest tylko w niektórych krajach afrykańskich.
https://forsal.pl/gospodarka/demografia/artykuly/9785190,stan-globalnej-plodnosci-afryka-napedza-wzrost-populacji-swiata-mapa.html
Według mnie powodem niechęci Polaków i Polek do posiadania dużej liczby dzieci jest brak bezpieczeństwa i zaufania do tzw. systemu, na pewno nie stworzonego przez polskie feministki 😬. Notabene, w tym strasznym PRL-u jakoś ludzie bardziej chcieli się rozmnażać, i dopiero od 1990 roku zaczął się zjazd demograficzny.
Zgadzam się z poniższym wpisem:
"Współczesna Europa, a wraz z nią Polska, weszły na ścieżkę cywilizacyjną, którą coraz więcej osób nazywa „cywilizacją śmierci”. Nie jest to jedynie figura retoryczna, ale opis stanu faktycznego: społeczeństwa się nie rozmnażają, giną języki, rody, tradycje, a same państwa coraz bardziej przypominają korporacje niż wspólnoty. Ten proces jest nie tylko kulturowy i duchowy – ma głębokie korzenie systemowe i biologiczne. Klucz do jego zrozumienia leży w utracie dostępu do ziemi oraz w nadmiernej kontroli nad jednostką.
I. Ziemia – utracony fundament życia (…)
II. Biologia w niewoli – blokada rozrodcza jako reakcja obronna
W warunkach zniewolenia i braku bezpieczeństwa – nawet zwierzęta nie chcą się rozmnażać. To nie jest przesada – to fakt biologiczny. Samice w stresie i w ograniczonej przestrzeni nie zachodzą w ciążę. Samce pod presją dominacji, bez własnego terytorium, nie inicjują rozrodu.
Ludzie – choć świadomi – ulegają tym samym mechanizmom. Brak dzieci to nie tylko wybór „stylu życia”, ale często nieświadoma decyzja biologiczna: nie chcę, bo nie jestem w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Kobiety w nieustannym napięciu, mężczyźni pozbawieni roli gospodarza, młodzi ludzie bez perspektyw – to system, który blokuje naturalny impuls do życia.
Co szczególnie warte zauważenia – nawet obcy przybysze, którzy w pierwszym pokoleniu mieli jeszcze stosunkowo wysoki wskaźnik urodzeń, po osiedleniu się w europejskich warunkach i przyswojeniu tutejszego modelu życia, w kolejnych pokoleniach również przestają się rozmnażać. Oznacza to, że to nie kwestie kulturowe czy religijne decydują o dzietności, ale sam model życia – oparty na kontroli, alienacji i braku dostępu do podstawowych zasobów. W tym systemie nie przetrwa nikt – ani tubylec, ani przybysz. To jest właśnie istota cywilizacji śmierci.
III. Systemowy błąd czy zamierzona strategia? (…)
W takim modelu dzieci nie są już „bogactwem wspólnoty”, lecz „kosztem produkcyjnym”. Rodzina nie jest wspólnotą – jest „projektem”. Dom nie jest dziedziczony – jest kredytowany. Ludzie nie są zakorzenieni – są mobilni i sterowalni. Tak działa cywilizacja śmierci – nie poprzez przemoc, lecz przez „miękkie zarządzanie”, które odcina człowieka od warunków niezbędnych do życia.
IV. Polska – na drodze do samozatraty
Polska, wchodząc w orbitę „zachodniego kodu cywilizacyjnego”, również weszła na ścieżkę wymierania. Statystyki dzietności są alarmujące. Rodziny się rozpadają. Młodzi nie zakładają rodzin, a jeśli już – to jedno dziecko jest maksimum. To nie jest tylko efekt migracji czy dekadencji – to systemowa niemożność budowania życia w warunkach zależności i braku dostępu do podstawowych zasobów.(…)"
https://werka.neon24.net/post/180680,europejska-cywilizacja-smierci