virilis YO-l-ON ‘Diabeł’ to personifikacja sił, które ściągają człowieka w dół, odbierają mu prawdziwe szczescid, sens życia w zamian za tandetne błyskotki.
Bo dokładnie tak jest. Diabeł to szybka gratyfikacja odbierająca siłę i energię. Sami tworzymy diabła, bo nie radzimy sobie ze zrozumieniem Boga. “Diabeł” pojawia się tam, gdzie pojawia się ludzka manipulacja. Koncepcja zła czy dobra nie jest zewnętrzna, ale raczej jest częścią naszej psychologicznej jaźni. I nie trudno sie przez to nie zgodzić z Nitsche, że dobra i zła jako takiego nie ma. Jest konstrukt i kontekst w jakim operujemy.
Sami tworzymy diabła? Tak i … nie tylko😉
Na pewno mamy tego typu mechanizmy, za pomocą których tłumaczymy sobie swoją rzeczywistość, przerzucamy odpowiedzialność za swoje wybory.
Jeśli zaś chodzi o jego istnienie niezależnie od naszej percepcji, to już kwestia indywidualnych przekonań, wiary.
Z perspektywy kogoś, komu te tematy są bliskie:
Świetnie pokazuje to historia diabła w Biblii. Początkowo sathan to nie imię, nie postać, a funkcja.
Ta funkcja wymaga postawienia się w opozycji, a dosłownie znaczy- przeciwnik.
Jest to ktoś, kto realizuje lub nakłania ludzi do złego w imię realizacji planu (najbardziej jaskrawy przyklad- Judasz i plan zbawienia)), lub wystawia na próbę, co świetnie ukazuje np księga Hioba.
Dopiero z czasem zaczęto uznawać Szatana za realną postać, będąca w opozycji do Boga.
We wczesnych tekstach Biblijnych tego nie ma. Bóg jest sprawcą wszystkiego. Co potwierdza Jezus (nie pamiętam tego tekstu, jeśli trzeba, poszukam), a co wydaje się spójne i logiczne.
Więc tutaj mamy dwie kategorie, w jakich to można rozpatrywać. Z pierwszą zgodzą się chyba wszyscy, działanie psychiki jest raczej znane.
Druga wymaga wiary w świat pozamaterialny, który wpływa na człowieka w określony sposób.
Kategorie dobra i zła.
Podważyć i relatywizować można (da się) wszystko. Z perspektywy oderwanej od naszego wymiaru, dobro i zło to pojęcia względne i oba są potrzebne, uzupełniają się.
Jednak żyjemy tu i teraz, a nawet jeśli nie tylko, ta wiedza nie jest na tym etapie nam dostępna.
A tu i teraz rządzi się swoimi prawami.
Opiszę to językiem religii, choć moralność i jej intuicje człowiek ma wgrane niezależnie od niej, są one starsze od jakichkolwiek systemów religijnych.
Dobrem jest wszystko, co nam służy. Wszelkiego rodzaju wartości, ale też przyjemności.
Jednak idąc tym tropem, łatwo się zgubić, dlatego dostajemy wskazówki.
“Grzech”, niepopularne dziś słowo, które należy rozumieć jako “błąd” jest opisem zachowań, które nas oddalają od Boga, od drugiego człowieka i od siebie.
Przykazanie miłości, najważniejsze, pokazuje że mamy uczyć się kochać Boga, drugiego człowieka i siebie.
Pierwsze to kwestia interpretacji, następne są jasne. Pełnia tego stanu następuje wtedy, gdy idzie w kazdym z tych kierunków.
Kiedy ktoś kocha tylko w jednym kierunku, mamy wtedy do czynienia z pójściem w stronę błędu. Narcyzm, socjopatia, fanatyzm religijny, itp.
To są najbardziej jaskrawe przykłady, z reguły skala jest mniejsza. Jednak to tutaj pojawia się zło. Jest deficytem miłości, reszta to konsekwencje.
Patrząc na to co powyżej, a co można opisać w różny sposób, niekoniecznie religijny, dodać trzeba tylko, “Po owocach ich poznacie”
Dochodzę powoli do kwestii rozbijania tradycyjnych wartości, w tym małżeństwa.
Należy sobie zadać pytanie, co za tym idzie. Jaki to ma wpływ na życie człowieka, w kontekście osoby dorosłej ale tez dzieci, ludzkości ogólnie. Jakie są owoce.
Moja hipoteza, określiłbym czasy obecne jako stan przejściowy. Nie chcemy już tkwić w relacjach w oparciu o wymagania społeczne czy religijne. Tego już nie ma.
Jednocześnie, nie mamy nic w zamian, równie silnego i z zewnątrz co pomagałoby nam trwale i szczęśliwie się rozwijać we dwójkę.
Wewnętrznie natomiast nie jesteśmy jeszcze na tyle dojrzali, by przechodzić w relacji WSPÓLNIE ponad swoim ego, swoimi deficytami i ranami, w celu budowania trwałej więzi, mającej pomóc stworzyć solidne podstawy do szczęścia osobistego, jako jeden z jego elementów, ale też do budowania bezpiecznych warunków do wychowywania potomstwa.
W efekcie, małżeństwo czy relacje w dzisiejszych czasach to wynik szczęścia i determinacji.
Czasy współczesne, Diabeł (wstaw cokolwiek), szczególnie w kulturze zachodniej, sprzyjają stawianiu głównie na indywidualizm i miłość własną, co jest wypaczeniem trójpodziału jako pełni.
W efekcie, człowiek jest coraz mniej zdeterminowany by przechodzić ponad sobą dla wspólnego dobra.
Wyrzeczenia, konieczne w tym przypadku i naturalne gdy miłość kierujemy w trzech kierunkach, stają się bardzo trudne a czasem niemożliwe, gdy miłość (uwaga) jest zorientowana głównie na siebie.
Może chaotycznie, na pewno długo. Tak bywa, gdy czlowiek rozmyśla zamiast spać.
@JAL traktuj to jako mój pogląd na sprawę. Jeśli czegoś nie zrozumiałeś, wytłumaczę. Jeśli się nie zgadzasz, spoko. Zawsze możesz się też podzielić swoim wyobrażeniem, chętnie je poznam.
Jednak nie będę wchodził w polemikę polegającą na udowadnianiu czegokolwiek. Nie mam tej potrzeby.
Uprzedzając😉