Szmaragdowa No właśnie, czy nie jest trochę tak Azagoth że ktoś nam wmawia określony tryb życia a My w pogoni za nim nie doceniamy tego co mamy?
Zdecydowanie tak jest moim zdaniem. Zazwyczaj mocno nie doceniamy tego, co mamy - zwłaszcza, jeśli jest to coś stabilnego i trwałego. Bombardowani filmami czy reklamami gdzie non-stop coś się dzieje i sugerowane nam jest to, że nasze życie ma być szybkie, zmienne, ekscytujące i pełne emocji uzyskujemy nierealny obraz świata i budujemy odklejone od rzeczywistości oczekiwania.
Dzisiaj nawet rozmawiałem o tym z panią, która u mnie sprząta. Przyszła i zaczęła się żalić na męża, który zapierdala na wysokości lamperii po to, żeby ona mogła wychowywać dzieci i nie musiała pracować 5 dni w tygodniu po 8 godzin - do mnie przychodzi w zasadzie po to, żeby sobie dorobić na zachcianki. No i spokojnie pociągnąłem ją za język, żeby powiedziała czego jej tak w życiu brakuje. Popłynęła ze standardowym pierdololo o tym jak to jej ciężko i wszystko robi sama a jak on już przyjedzie (robota często wyjazdowa na 5 dni w tygodniu) to i tak z dziećmi stara się być a nie ma czasu na inne rzeczy i nie wie jak wytrzyma z nim na urlopie we Włoszech itp.
To mówię jej, żeby nie pierdoliła o obciążeniu pracami domowymi bo mówi do gościa, który mieszka sam i ogarnia wszystko sam (zawiecha). A co do reszty to pogadaliśmy o tym jak nasi rodzice żyli, jakie mieli maszyny w domach, ile czasu ze sobą spędzali, ile wycieczek do Włoch odbyli (a my z nimi), ile mają czasu dla siebie jej koleżanki muszące codziennie pracować itd. I czy przypadkiem nie jest dobrze, że ten mąż tak z tymi dziećmi zamiast np. na browarze z kumplami lub przed telewizorem. To babie aż łzy w oczach stanęły i powiedziała, że ona to chyba jebnięta jest i sama nie wie czego chce. Zbudowała sobie oczekiwania zupełnie nie myśląc o tym jak dobre życie wiedzie.
Bardzo nie doceniamy tego co mamy.
Ja sam muszę regularnie odbyć ćwiczenie przypomnienia sobie swego dzieciństwa, gdy mieszkałem na wsi w domu bez łazienki, kanalizacji czy toalety. Domu z ogrzewaniem z pieca kaflowego, wodą przynoszoną ze studni i wychodkiem, skleconym z desek, stojącym 100 metrów od domu (gdy był tęgi mróz np. -20C to wyobraźcie w jakim hiper-tempie się stawia w takich warunkach dwójkę). I jak już sobie to ćwiczenie wykonam to stwierdzam, że mam rajskie życie.