Polacy nie potrafia zarzadzac, dlatego mamy kraj z kartonu i historie gdzie polska zniknela z map.
Polacy w ogole maja wypaczone pojecie kolezenstwa ktore myla z kolesiostwem. A pomaganie kogos to jednoczesne krycie jego machlojek, niekompetencji albo wyreczanie go w jego robocie. Konfidentem jest kazdy, kto zwroci uwage, ze ktos lamie przepisy.
W podstawowce nie rozumialam dlaczego na zachodzie tak niepopularne jest sciaganie na lekcjach i donoszenie. Dzis rozumiem, ze oni sa po prostu uczciwsi. Nie ma czym sie chwalic, ze bedac nieukiem, chcesz oszukiwac na klasowce. Oszukujesz tak naprawde tylko samego siebie, bo nie wiesz ile sie nauczyles. I ten mental sprawia ze ten kraj jest gowniany, a posady zajmuja ludzie po znajomosci, bez kompetencji.
Wiekszosc kierownikow jakich mialam po prostu boi sie swoich podwladnych, boi sie wydac niepopularna ale sluszna decyzje, bo to narazi go w oczach swoich podwladnych. Polacy maja w genach jakies szemrane kolesiowanie, zamiast uczciwosci i otwartosci. Dlatego w urzedach panstwowych mamy nepotyzm, bo wazniejsze jest kto kogo zna, kto sie z kims lubi niz kompetencje. Podam przyklady z moich prac:
1) w mojej pierwszej pracy, kolezanka z zespolu wyslala tragicznego maila do naszego klienta - i to do dyrekcji. Email w jezyku obcym, ktorym wladala slabo. W mailu w jezyku francuskim roilo sie od bledow, bykow wszelkiej masci, a nawet czesc slow byla po angielsku, bo przekleila jakies pole z systemu i nie chcialo jej sie przetlumaczyc, nie ujednolicila nawet formatowania. Dyrekcja napisala skarge na nia, ze nie chca wiecej od niej dostawac maili, ze to brak szacunku, nie po to nam placac zeby dostawac takie rzeczy. I mieli racje. Co na to nasza team liderka? “Francuzi sie czepiaja”. Poglaskala po glowie niekompetentna pracownice i kazala nam sprawdzac jej e-maile. Serio? W polsce w zamian za brak kompetencji jestes calowany w dupe i glaskany. A jesli ktos wymaga jakosci to jest pienaicz i sie czepia. Chore. Sprawdzalam emaile osoby, ktora byla zatrudniona na tym samym stanowisku co ja i teorytecznie powinna miec te same kompetencje, a w praktyce, nie dostalam zadnego dodatkowego wynagrodzenia za wykonywanie cudzej pracy.
2) w tej samej pracy zatrudnili osobe ktora w ogole nie znala drugiego jezyka (wymagane byly dwa) i to ja za nia mialam odbierac telefony. Ona pracowala na jeden jezyk, a ja na dwa jezyki za ta sama stawke. Jebalam sie ciezko na studiach zeby opanowac 2 jezyki, po czym przychodzi ktos kto zna jeden do tej samej pracy i mam go wyreczac. Malo tego, dostawalam ochrzan, ze czemu jeszcze nie wzielam jej ticketa, przeciez “Magda nie mowi po francusku”. Bylam wrecz karana za wyzsze kwalifikacje. A tamta w nagrode dostala od firmy prywatny kurs drugiego jezyka, zeby sie douczyla. Po 1,5 roku dalej nic nie umiala, dalej ja za nia robilam robote. Gdy poprosilam TL o to by mnie tez przypisala do innego projektu, np. niemeicko-angielskiego, znam angielski, chetnie sie naucze niemieckiego, niech tez mi dadza kurs jezykowy za darmo, a w tym czasie kolezanki niech odbieraja za mnie telefony, to uslyszalam, ze “jestem niekolezenska”, ze nie chce za madzie odbierac telefonow i “im moj niemiecki sie nie przyda”. Musialam pozegnac sie z praca i szczerze? Do dzis zachodze w glowe, jak to k. mozliwe, ze szefostwo wolalo poswiecic osobe z 2 jezykami dla osoby z 1 jezykiem…? Ktos z nizszymi kwalifikacjami jest wazniejszy od kogos z wyzszymi. Czy ktos mi to wytlumaczy?
3) nie bylo mnie jeden dzien w pracy i szef poprosil kolezanke, na ktorej widok latal ze stanietym ch**m, zeby robil moje obowiazki. Nie przeszkolil jej, bo sam nie wiedzial jak to sie robi, mnie nie bylo, nic mi nie powiedzial. Za pare dni pisze do mnie amerykanka ze sie pomylilam. Patrze w system i widze, ze to ona robila. Ide do szefa i pytam o co chodzi, dlaczego wpieprza mi sie ona w moja robote? Szef kazal mi wziac na siebie jej blad, bron boze nie mowic, ze to aurelia zrobila, oklamac amerykanke, ze to ja zrobilam i poprawic po niej jej wlasny blad. bo “my tu siebie kryjemy i jestesmy kolezenscy, nie podpierdalamy sie”. To nie jest podpierdalanie tylko mowienie prawdy! Powiedzial mi rowniez, zebym nie mowila tego aurelii. Chyba nie chcial sprawic jej przykrosci. W ten sposob niczego aurelia sie nie nauczyla i jakby nastepnym razem miala robic to samo, znowu by popelnila blad. Co to za zarzadzanie? Wiecie co by bylo gdybym sie sprzeciwila? Bylabym trudnym pracownikiem, niekolezenska kolezanka oraz nieposlusznym podwladnym, ktory odmawia wykonania polecenia przelozonego.
4) Ta sama aurelia lubila wysylac emaile FY i FYI jednoczesnie nie rozrozniajac jednego od drugiego. Powiedzialam szefowi, zeby zrobil z tym porzadek bo naprawde nie wiadomo czesto o co chodzi jesli maili jest kilkadziesiat w historii. On powiedzial, zebym ja sie jej grzecznie pytala o co chodzi… Inna firma, tym razem kierownik francuz, podobna sytuacja - wyjasniona od razu w zarodku. Kierownik wyslala DO WSZYSTKICH emaila zabraniajacego pisania “fyi”. “Macie sie przynajmniej przywitac, bo tego wymaga kultura, i jasno napsiac czego oczekujecie od osoby, do ktorej piszecie”. Da sie? tak, ale nie dla polaczka. to taka niepopularna decyzja, jeszcze go podwladni znielubia…
5) Ostatnio mialam podobny popis w pracy dorywczej. Jedna osoba na mnie nakrzyczala bez powodu, zwrocilam jej uwage, zeby tak wiecej do mnie nei mowila, to poleciala nastawic przeciwko mnie inne kolezaneczki. Jedna zaczela do mnie kurwowac, druga odwraca sie do mnie dupa kiedy sie jej cos pytam, a kierowniczka mowi mi zebym sobie to z nimi wyjasnila bo ona nic na to nie poradzi. Kuzwa jestes kierownikiem, to ja mam poradzic? Kierowniczka boi sie paru patusek, ktore raz na tydzien przychodza 4 godziny wieszac ciuchy, no to jest smieszne. Unika konfrontacji z paroma podwladnymi, zmienia temat, udaje nieporadna. Mialam ja na poczatku w powazaniu a teraz widze, ze jedyne co potrafi, to robic sroga mine i rzucac jakimis pyskatymi tekstami. Ale zeby z glowa podejsc do ludzi, wymagac od nich profesjonalnej postawy i tego egzekwowac to nie. Wszystko na szybko, wytlumaczy 20% a potem oczekuje, ze bedziesz wiedziec 100%. Za kazdym razem rzuca cie na inne zadanie polowy nie powie, a potem pretensje. Widzi, ze stoje gotowa do nowego zadania bo skonczylam swoje wczesniejsze zadanie i nie dostalam nowego, tomi dac cos do roboty, to sobie to po cichu notuje w dzienniczku uwag, ze stoisz bezczynnie zeby ci to wyrzygac w wygodnym momencie, zamiast cie przydzielic gdzies. Pierwsi do wytykania ci bledu najlepiej najglosniej jak sie da zeby wszyscy slyszeli, ale zeby cos pomoc, doradzic, to ostatni. Rzygac sie chce.
6) jedna z moich prac, bardzo fajna z poczatku przyjazna korporacja, amerykanie dali polakom swobode w zarzadzaniu, dobre warunki. Co sie zrobilo po paru latach? Polski urzad panstwowy: kolesiostwo, nepotyzm, zatrudnianie sie po kluczu znajomosciowym, wazniejsze stalo sie kto z kim na obiadki chodzi i kto kogo lubi niz kto co potrafi. Jakosc i wydajnosc pracy spadla, kiepskie wyniki, bledy na ktore natrafiali juz nawet VIPy z USA. Titanic, ktory powoli tonal, ale polaczki tego nei widzieli, bo mysleli ze wystarczy by jeden drugiego kryl i bedzie dobrze. Amerykanie zrobili w koncu czystki w firmie i powyrzucali mnostwo kierownikow. A ci co zrobili? Znalezli robote w okolicznych korporacjach i pozatrudniali swoich znajomych. Folwarku ciag dalszy. Myslicie, ze wyciagneli wnioski jakies? Ze powinni popracowac nad wlasnymi kompetencjami i przestac sie klikac w kliki? Absolutnie. To ci amerykanie sa zli i sie czepiaja. Do tej pory mnie dziwi, ze okoliczne korporacje nie zastanowily sie, ze skoro jest masowe wywalanie na pysk tych team liderow i managerow z jednej firmy, to moze cos jest na rzeczy i nie bierzmy ich? Bo zrobia u nas podobny burdel? Ale pewnie im to do glow nie przyszlo.
Dzis dla mnie takie stanowiska i zawody jak manager z korpo, sedzia, lekarz nie znacza absolutnie nic. 0 szacunku, kompetencje niskie. Szanuje kogos dopiero kiedy zobacze ze cos wie i potrafi.