Na Adama i Ewę spójrzmy trochę redpillowo.
Byli ze sobą i wyszli z raju, bo poznali co jest dobre, a co złe. Pomimo wiedzy (o tym co dobre i złe), dalej ze sobą byli.
To taka metafora małżeństwa/długoterminowej relacji.
Na początku jesteś w “raju” (haj hormonów i uniesień), ale kiedy zjesz zakazany owoc (niech to będzie któryś seks, czy trudna sytuacja z drugą stroną), to nagle masz osąd gdzie są wady i zalety. Kończy się “raj”.
Ze mnie katolicki ateista.
Mnie tam ryro, jakie symbole są rzekomo od masonów, jakie treści, alegorie są jeszcze w innych religiach. Wyszłam z katolickiego domu, więc ten katolicyzm będzie mi w życiu towarzyszył, m.in.w życiu rodzinnym.
Mam dużą rodzinę, więc po prostu lubię klimaty pełnej chaty i katoliciego folkloru.
Tak mam i nie będę z tym walczyć.
Bardzo lubię hagiografię. Co rok w Święto Wszystkich Zmarłych (czyli w imieniny Nas wszystkich) czytam sobie o żywocie świętych. Wiadomo - średniowieczna propaganda, która być może wykorzystywała ówczesnych świrów, ale jak masz jakieś trudności w życiu, to o dziwo miło mieć kogoś, kto się za Tobą wstawi. Taka podświadoma ucieczka.
Teraz rozumiem dlaczego wielu alkoholików staje się bardzo wierzącymi w trzeźwości. Kiedyś trzeźwiejący znajomy mi powiedział, że wiara w to, że ktoś bezgranicznie go kocha (Bóg) uratowała mu życie, bo sam nie miał kochających rodziców, więc m.in.przez to się rozpił.
I o to chodzi w religiach - wyjaśniać cierpienie, dawać sens i nadzieję, kiedy rozum i okoliczności tkwią w niedoli, a poczucie osamotnienia ścina największych twardzieli. Religie mocno tkwią w ludzkich instyntkach.
Rok temu we wszystkich świętych przeczytałam o mojej patronce. W tamtym roku byłam w największym dołku dot.mojej niepłodności.
Moja patronka jest od… bezpłodnych kobiet, spokojnej śmierci, niechcianych dzieci, położonych, rolników, zielarzy i ślepców.
Dość zabawne, bo moje życie zawodowe , czy zainteresowania dotyczą i dotyczyły ww szczegółów…
Z kolei o patronce mojej jeszcze nienarodzonej córki mało wiadomo.
Imię mojej córki przypisuje się Świętemu płci męskiej. Przede wszystkim w hagiografii o patronce mojej córki jest jedynie wpis “ta, której Bóg sprzyja!”.
Imię mojej córki wybrałam wiele, wiele lat temu, bez analizy hagiograficznej.
Po prostu - wszystkie kobiety o tym imieniu, które poznałam, to były i są niesamowite kobiety.
Przez ciążę było tyle razy ryzyko jej utraty, a w szpitalu okazywało się, że z Małą wszystko ok. Lekarze niepotrafili uzasadnić przyczynę krwawienia, czy chlustu wód płodowych. Wszystko książkowo z Małą.
Gdy zaszłam w ciążę to:
zostałam oczyszczona z zarzutów (praca), kupiliśmy mieszkanie, zmieniliśmy samochód, mój mąż ogromnie się zaaktywizował w codzienności, gdziekolwiek nie pójdę na zakupy, to jakiś rabat mi wskoczy, zawsze mam miejsce parkingowe. Takie małe uśmiechy od losu.
Wiadomo - na kupno mieszkania i na dobrą opinię w środowisku pracuje się samemu nawet latami, ale gdy mam córę pod serduchem, to taki splot miłych wydarzeń jest naprawdę dość wspierającym elementem.
Czysta psychologia, ale bawi mnie to, że każda data związana z moją córką ma konkretną celebrację w kościele katolickim. Od dnia, kiedy dowiedziałam się o ciąży, po dzień badania, po incydenty.
Przez hagiografię rozumiem to, że każdy z nas ma swój przysłowiowy krzyż, czyli dostając jakieś doświadczenia, mając określone cechy charakteru i osobowości wchodzisz w dane sytuacje mimowolnie, więc potem jesteś “od czegoś”.