Themotha “Ciesz się każdą chwilą życia” (znalezione w sieci)
„Roman przez półtora roku nie wychodził ze swojej chałupy, z powodu lęku przed plagą komarów. Wszystkie telewizje go ostrzegały, że insekty są bardzo niebezpieczne, a ich ukąszenia śmiertelne. Nie otwierał okien, nie podnosił żaluzji, drzwi uszczelnił watą szklaną.
Gdy już prawie zwariował z braku słońca, powietrza oraz interakcji z sąsiadami, nagle naczelna stacja oznajmiła mu:
„Załóż kombinezon i idź do punktu dystrybucji (lub instrybucji) sprayu na komary – dostaniesz go za free. Jesteś uratowany!”.
Roman tak oszalał ze szczęścia, że aż się zsikał do swoich gumofilców. Pobiegł co tchu, jak oszalały do punktu instrybucji. Po dziesięciu godzinach w kolejce dostał dwa spraye, po znajomości, z przydziału partyjnego kolegi. Wrócił do chałupy, zdjął kombinezon i cały się wypryskał! Nie żałował sobie. Rzygał przez kolejne trzy dni, miał gorączkę i omamy, ale przeżył.
Wylazł z chaty goły, szczęśliwy, z przekonaniem o skuteczności sprayu. Komary jednak miały inne zdanie na temat sprayu i pocięły go bezlitośnie od stóp do głów. Wściekły i pokrwawiony poleciał do dystrybutora spray’u i zaczął się drzeć wniebogłosy: „Coś ty mi k…..a dał dziadu!? To nie działa!”.
Dystrybutor spokojnie i z uśmiechem odparł: „Spokojnie, jeszcze testujemy nasz spray, ale masz gwarancję, że teraz będziesz miał mniejsze bąble i będzie cię mniej swędziało. Ale nie bierzemy odpowiedzialności za skutki uboczne, rząd też nie, ani firmy ubezpieczeniowe. Rób co chcesz, ale pamiętaj, komary są śmiertelne”.
Roman, przeżywszy dziesiątki ukąszeń śmiercionośnych komarów wrócił do domu. Siadł na fotelu i przemyślał sprawę: „Lepiej tak jak nic” - powiedział do siebie i włączył telewizję. W tym samym momencie, naczelna stacja telewizyjna poinformowała go, aby dalej siedział w chałupie pod pierzyną, w kombinezonie, ponieważ spray łagodzi tylko ukąszenia komarów z Mazur a właśnie nadciągają zmutowane i jeszcze bardziej śmiertelne insekty, bestie z Bieszczad.
Roman czeka na nowy spray”.