Nie ma wg mnie nic strasznego w koncepcji pieniądza z ograniczoną “datą przydatności do spożycia” (zapadalością), ponieważ tak czy siak de facto możliwości banków centralnych w kwestii manipulowania podażą pieniądza są bardzo daleko posunięte, prawie nieograniczone. Co do “stanu natury”, gdzie ludzie sami, bez centralnego przymusu, decydowaliby, jaki pieniądz wybierają, to obawim się, że nie byłby to ani bitcoin, ani ojro, ani dolar, ale po prostu złoto.