[usunięty] Chyba tutaj tkwi sedno.
Są kobiety, z którymi seks po chwili nudzi i nie wiadomo czemu. Po kilku dniach razem miałbyś ochotę taką wystawić za drzwi, kiedy chcesz się na czymś skupić a ona kolejny raz ciągnie do sypialni. Albo włazi pod biurko
To prawda.
Są kobiety ładne, ale nie atrakcyjne.
Są atrakcyjne, ale nie mieszczą się w jakimś obecnym kanonie piękna, albo po prostu są średnie z urody.
A mimo to mógłbyś z tą druga przebywać 24/h nie z tą pierwszą. Bo ma w sobie to coś.
Ogólnie, spotykałem się ostatnio z pewną damą. Młoda 25 lat.
Z buzi ładna, ale seks to ostatnia rzecz jaką mógłbym z nią robić.
Odrzucił mnie sposób poruszania się (po męsku) słownictwo, i niesamowity wręcz narcyzm.
Ciągła potrzeba przekonania mnie że jest zajebista i radzi sobie na każdej płaszczyźnie życiowej genialnie.
Tak Ona sama siebie widziała.
Osobiście widziałem dziewczynę o potwornie wręcz niskiej samoocenie, kompleksach, lękach, udawania kimś kim się nie jest.
Nie pozwalała dojść do słowa, całe spotkanie to spektakl w jej wykonaniu, wręcz pasożytniczy spektakl drenowania energii.
W dodatku jej poziom mitomaństwa był ogromny.
W wielu historiach które opowiadała, można było zauważyć wzajemnie wykluczające się wnioski.
Ta kobieta to '‘produkt’' obecnych czasów.
Wyrzekający się swojej kobiecości, nastawiony na rywalizacje i ciągłą stymulacje, nie przystępny, nie znoszący sprzeciwu, agresywnie nastawiony do świata, notoryczny brak uśmiechu, poważna mina i zacięcie.
To wszystko jest tyle warte, że wystarczy mała igła i powietrze z takiej osoby schodzi niczym z balonu.
Cała konstrukcja zbudowana na piasku.
Po kwadransie miałem dość, po pół godziny zarzynała mnie wkurwiać.
Życie z taką osobą u boku musi być nie lada wyzwaniem.