Niestety gdy byłem jeszcze z moją ex, po części z własnych przekonań a po części po psychomanipulacjach, groźbach, terroryzmach i płaczach wspólnie decydowaŁYśmy o rzeczach, w których miałem coś do gadania.
W sprawach typu firanki czy kolor mebli, gdzie w dupie to miałem, sama decydowała.
Wszystko: wspólne konta, kupno domu, wybór samochodu (w leasingu na firmę, nie kupna), model ja kolor ona, w ten sposób ona nienawidziła modelu, który wybrałem a ja średnio lubiłem kolor, który ona wybrała. Nawet moje ciuchy.
PS. Środki na zakup wszystkiego (czy nieruchomości czy krótkich spodni) czy umowa leasingu, kredytu - pochodziły w 100% ode mnie a leasingi, kredyty były w 100% na mnie, natomiast prawa własności 50/50.
Potęga miłości, durnych przekonań i psychoterroru. Nie polecam. Konsekwencje spore po dziś dzień, po latach.
W sumie to na końcu nawet cipy razem goliŁYśmy.