Nie uznaję podziału cech na damskie i męskie jako wyjściowe rozróżnienie.
Przede wszystkim rolę nadrzędną pełnią cechy ludzkie, a następnie jeśli już cechami to nazywać: damskie i męskie.
Niemniej uważam, że cecha nie jest zbyt trafnym słowem, a raczej predyspozycja lub umiejętność.
Są kobiety pozbawione np. uczuć macierzyńskich do swoich dzieci (chociażby zabójstwa), a przecież wszem i wobec przypisywane są kobietą cechy takie jak troska o potomstwo. Czy to oznacza, że owa matka nie jest w ujęciu cech kobietą, kiedy okaże się, że ma drugie ciałko Barra w swoich komórkach- nonsens.
Na tej koncepcji tworzą się stereotypy, owszem mówią o ogólnym schemacie, ale nie wyczerpują definicji całkowicie.
Uważam, że człowiek posiada zdolność do m.in. cech takich jak: odwaga, męstwo, roztropność etc. i nie jest to przypisywane jednej płci odgórnie.
Można mówić o predyspozycjach kobiety to bycia eteryczną, uległą, tworzącą ciepło, ale nie wyklucza się to np. z męstwem oraz roztropnością, tak jak o mężczyźnie można powiedzieć, że jest delikatny, wrażliwy, roztacza ciepło jednocześnie mając predyspozycje do stanowczości, postrzegania świata według kryteriów logicznych, siły fizycznej.
Dla mnie kobiecość i męskość to pewien rodzaj określenia, który się wyczuwa jak kobiece lub męskie imponderabilia, czasem nieuchwytnie, nadające formę treści.