Pandora Ja tam jednak wolę swoją wizję od tej waszej oschłej i ponurej
I całkowicie to rozumiem, jest to wizja dużo przyjemniejsza i bardziej kolorowa niż to, co opisuję.
I oczywiście szczerze życzę Ci takiej relacji.
Ja tak kochać nie potrafię.
Czasem lubię spędzać czas z moją żoną, a czasem nie - potrzebuję pobyć sobie sam.
Wolę ją jak ładnie się ubierze i wymaluje niż jak chodzi po domu w rozwleczonym dresie. Nie pociągałaby mnie, gdyby się roztyła i vice versa - sama lubi szczupłych, wysportowanych facetów, co niejednokrotnie mi powtarza, gdy sam się zaniedbam. Nie masz kontroli nad pożądaniem - wolimy być wobec siebie w tym względzie uczciwi niż mili.
Czasem jestem wobec niej czuły, a czasem nie.
Doświadczam wobec niej całej gamy uczuć - nie tylko te słodkie, ale i mniej przyjemne - bywam na nią zły, wściekły, bywam nią rozczarowany, czasem mnie drażni, irytuje. Ona nie pozostaje mi dłużna - potrafimy powiedzieć sobie w kłótniach bardzo przykre rzeczy, a po wszystkim się przytulać.
Nie akceptujemy siebie w 100% - ona nie znosi mojego bałaganiarstwa, ja nie znoszę jej obsesji na punkcie czystości i pośpiechu, który zawsze wprowadza, gdy mamy gdzieś jechać. Nie potrafimy jednak w sobie tego zmienić.
Rozumiem, że ma prawo do gorszego dnia, bo i ja takie miewam, ale nie zawsze mam zasoby, żeby udzielać jej wsparcia. Ona ma zresztą tak samo.
Widzę w niej człowieka z własną historią, trudną przeszłością, bólem, ograniczeniami. Nie wymagam od niej cudów.
Bardzo doceniam to jaką jest matką dla naszej córki, jak zajmuje się domem, jaką jest dobrą żoną.
Związałem się z nią, bo miała świetny tyłek, świetnie nam się gadało i była dla mnie bardzo dobra.
Jest ładna i inteligentna - gdyby taka nie była nie umówiłbym się z nią na pierwszą randkę.
Czy to przedmiotowe traktowanie ludzi? Nie wydaje mi się, raczej całkowicie normalne, chociaż masz prawo widzieć to inaczej.
KimUnJest jednak “coś” podpowiada ci, że nie ma opcji byś zdradził
To “coś” to najczęściej (nie mówię, że zawsze) strach przed poczuciem winy z powodu zdrady. Boimy się własnego uczucia! Już nawet nie chodzi o to jak inni to odbiorą!
My lubimy i bardzo potrzebujemy czuć się lepsi niż faktycznie jesteśmy - tacy honorowi, oddani, szlachetni, “to inni zdradzają, a nie my” - i bardzo nie chcemy podejmować aktywności, która pokazałaby nam jak bardzo się na własny temat pomyliliśmy.