Gdy byłem bardzo przybity, po rozstaniu z żoną, to najpierw wziąłem “na warsztat” poprawienie własnego samopoczucia i stanu umysłu - bo mimo, iż wiedziałem, że nie ponoszę winy za rozpad rodziny i małżeństwa to jednak dręczyło mnie poczucie winy, niezrozumienia sytuacji i głęboki smutek.
Zacząłem od prostej afirmacji, powtarzanej każdego ranka - zaczerpnąłem ją z książki, której tytułu ani autora już nie pamiętam. Na początku było niekomfortowo bo zwyczajnie siebie nie lubiłem i to, co mówiłem nie było odzwierciedleniem tego, na co patrzyłem.
Afirmacja jest raczej nietypowa ale na mnie podziałało bardzo dobrze. Nie jestem religijny i nie chodzi w tym o religię i Boga z religii - chodzi o docenienie swojej wartości i pokochania samego siebie - to jest ta “Boska Iskra”. Stajesz przed lustrem tak, by widzieć jak najwięcej samego siebie i powtarzasz powoli, spokojnie i stanowczo afirmację, patrząc sobie w oczy:
Akceptuję Boską Iskrę w sobie.
Szanuję, uwielbiam i podziwiam najpotężniejszą istniejącą moc w sobie.
Następnie powtarzasz:
Radość.
Spokój.
Siła.
Dostatek.
I tak przez 5 minut w kółko.
Programujesz samego/samą siebie na te wartości, które wymieniasz. Po około 2-3 tygodniach zaczął mi się pojawiać na ustach lekki uśmiech a potem było już łatwo.
Potem zająłem się wybaczeniem i sobie i ex - z bardzo prostej i egoistycznej pobudki - by nie nosić w sobie żalu i nienawiści. Wybaczanie to zasadniczo odpuszczenie w myślach wszystkich win Twoim urojonym lub rzeczywistym „ciemiężycielom”. Celem jest pozbycie się z głowy negatywnej przeszłości i darowanie sobie ulgi a nie jakieś szlachetne czyny.
Trzeba dobrze rozumieć, że wybaczenie nie wpłynie jakkolwiek na osobę, której wybaczasz - ta osoba o wybaczeniu się nie dowie ani się od tego nie zmieni. Wybaczanie nie ma na celu polubienia osoby, która Ciebie zraniła lub sprawienie, że ta osoba zacznie lubić Ciebie. Wybaczanie to akt podarowania sobie samemu ulgi - jest to swoisty akt leczenia samego siebie.
Robiłem to w ten sposób, że nauczyłem się najpierw medytacji (na początku używałem nagrań). Następnie, mając już nieco spokojniejszy umysł, do medytacji dodawałem sobie wyobrażenie, że gdy siedzę i oddycham to wszystkie negatywne myśli i uczucia, które mam w sobie, wypływają mi przez stopy do ziemi a wraz z każdym oddechem wypełniam swoje ciało substancją, która oczyszcza mój umysł i ciało. Potem wyobrażałem sobie wszystkie osoby, które mnie zraniły i wyobrażałem sobie jak uwalniam ich ze swego umysłu i powtarzałem sobie w myślach, że im wybaczam, pozwalam zniknąć im w przeszłości i odejść w pokoju tak, by nie mieli na mnie żadnego wpływu.
Potem mówiłem sobie, że wypełniam myśli spokojem i wdzięcznością za to, że im wybaczyłem.
Wałkowałem to około miesiąca codziennie. I tyle. Mam nadzieję, że napisałem to w miarę jasno.
Są też “mechaniczne” sposoby na zapomnienie lub raczej obrzydzenie sobie osoby, której chcesz się pozbyć z głowy. Ale to już inna historia niż wybaczanie.