Tak. Lata temu byłem w znacznie ciemniejszym miejscu i rozważałem taki finał. Na szczęście nie wyszedłem poza fazę planowania, a moja rodzina pomogła mi znaleźć specjalistę i rozwiązać problem. Po znalezieniu pracy właściwie nie pojawił się ponownie. Tylko rozróżnijmy natężenie tych myśli, bo “mysli samobójcze” rozumiem jako “racjonalne” (niekoniecznie w sensie logiczne, ale bardziej umysłowe) usprawiedliwianie swojego przyszłego nieistnienia i pokonywanie oporów przy planowaniu samego czynu. Nie mówię o zwykłych myślach (np. “może lepiej, żeby mnie nie było”, albo “jak dobrze byłoby teraz po prostu zasnąć i się nie obudzić”), bo one czasem są - niezbyt intensywne, ale raczej jako wspomnienie raz przetartej ścieżki.
Osoba, która rozważa samobójstwo nie myśli racjonalnie. Zaręczam ci, że na swój chory sposób widzi w tym rozwiązanie. Na przykład zakończenie bólu, uwolnienie bliskich, a czasem po prostu jako rozwiązanie skumulowanych problemów, do których zabrakło narzędzi (wreszcie będę miał spokój) Jest nawet przecież powiedzenie “Odpocznę po śmierci”, które moze byc rzucone w rozmowie, gdzie chory może to wypowiadać z całkowicie inną intencją. Zdrowy człowiek myśli o swojej śmierci całkowicie inaczej.
Miałem w odległym otoczeniu dwóch samobójców. Obaj wybrali to rozwiązanie w młodym wieku obciążeni problemami, których każda pojedyncza osoba znała tylko fragmenty, a ci którzy mogli dostrzec więcej - z jakiegoś powodu nie mogli/nie chcieli udzielić pomocy.
Jest też aspekt wspomaganego samóbójstwa (eutanazji):
Dochodzi też kompletny brak narzędzi ludzi, którzy nas otaczają. Moja babcia pochowała najpierw męża, potem matkę i w końcu syna. Nękana chorobami rozpoczynała każdy dzień modlitwą o śmierć. Otwarcie w rozmowie mówiła o tym, że ma nadzieję, że się nie obudzi. Większość rad, które otrzymywała pochodziła może i z dobrej intencji, ale całkowitego niezrozumienia ("Patrz jaka jest ładna pogoda. Jak wyjdziesz na słoneczko, od razu ci się poprawi). Udało nam się ją wysłać do lekarza psychiatry, który zdiagnozował problem i leki na jakiś czas poprawiły jej stan.
NimfaBezWody odpowiem przewrotnie słowami mojego profesora: “myśli samobójcze to całkiem normalna rzecz”. Myśli o samobojstwie są normalne do czasu gdy nie zaczynają byc intenstywne i pociągają za sobą następne kroki. Bo od myśli do czynu samobójczego wyminieniamy kilka kroków. I najczęsciej te kroki powinny dać innym sygnał że coś jest nie tak z daną osobą.
Zgadzam się. Na samobójstwie jest duża stygma. Za mało słyszymy o tym, że to również forma mechanizmu regulacji dla mózgu. Problem chyba taki, że nie wiemy jak rozmówca zareaguje na takie rozważania.