Nie mam czasu tych wykładów analizować, nie czytałem Waszych postów. Może to już padło, ale wrzucę moją krótką, ogólną opinię i tak.
Panie mają swoją naturę, nieważne co mówią na tych wykładach, jutro mogą mówić i wierzyć już w coś odwrotnego lub przeciwnego.
Panowie oczywiście też mogą zmienić zdanie ale 100 razy wolniej.
Każdy pojmuje i głosi feminizm jak mu/jej wygodnie.
Żeby nowoczesny feminizm istniał musi mieć dwie cechy:
- paliwo w postaci wroga
- argument ostateczny: zranione uczucia jako niepodważalną świętość.
Ok muszę wracać do pracy.