Ola Przykład taki se ;P Znowu o osobach dorabiający się jeszcze za PRL, ale mniejsza o to i boomerkie „kiedyś to były pielęgniarki, a nie to co te dzisiejsze”. Dzisiaj też ludzie dorabiają sobie poza główną pracą, plus w przykładzie podałeś osoby, które MOGŁY mieszkać dalej z rodzicami plus posiadające własne gospodarstwo. Dobrze pamiętam, bo było tak jeszcze za mojego dzieciństwa, że dwie krowy, trzy świnie i kilka hektarów pola to było coś z czego utrzymywała się większość mi znanych rodzin ze wsi. Tyle wtedy wystarczało. Dziś to żart, jeśli nie pomnożysz tego minimum razy dziesięć.
Przykład taki sem, ale wygląda na to, że niezrozumiany. Chodzi o roszczenie dóbr od życia (czyli w praktyce od kogoś innego). Nagle potrzebujesz 10 dachów nad głową i 10 razy więcej przestrzeni niż pokolenie wstecz? A może zajadasz dziesięciokrotnie tyle? Im domu nie zbudowało magicznie społeczeństwo, tylko rodzina (a czasem nawet sąsiedzi) solidaryzowała się i budowała. Nie było “minimum M3 w Warszawce, bo niżej to bidoki mieszkajo” tylko było codzienne zapierdalanie i sprawdzanie dokąd to doprowadzi. Na samochody była kolektywna książeczka oszczędnościowa i loteria na kogo padnie.
Wszyscy chcą mieć tort. Jednak jeśli ktoś nie jest w stanie ujrzeć różnicy pomiędzy “wykroję sobie ciężką pracą kawałek tortu z życia”, a “dej mi tortu”, to nie wiem jaka retoryka mogłaby pomóc. Bo “Ok, boomer” to kolejne durne hasło, które nie wnosi za sobą żadnej argumentacji.
Co z tymi boomerami macie, ze ich tak próbujecie zdyskredytować. W ich życiu nie było miejsca na smartfona potrzebnego od lat szkolnych, co rok przestarzałego lub uszkodzonego, nierzadko na ciepłą wody w kranie, kanalizację itp. Nie płakali o smakowe latte tylko cieszyli się z chleba z cukrem. Praktycznie wszystko, co teraz dostajecie w Polsce za darmo lub naprawdę tanio, jeszcze pokolenie wstecz było dobrem lusksusowym.
Socjalni wojownicy o równość “zaskakująco” (chyba tylko dla nich) nigdy nie poruszają tematu, że w cenie siedzenia na dupie i zgłoszenia się do pomocy państwowej dostają dach na głową (ale ruina, remontować trzeba), ciepło w czterech ścianach (ale ten piecyk kopci, dzieci mi się poduszą), posiłki (znowu kasza, blee), rentę (głodowe pieniądze) itp.
Nie bronię systemu, jestem jego zagorzałym przeciwnikiem, ale ślepy zauważy, że rozwiązaniem nie jest “dej więcej”.