Tomko Wiem, że gdyby to moi rodzice na to zmarli to inaczej bym gadał, ale nic im nie jest więc nie ma co gdybać.
Ja wiem, że moi rodzice są już w wieku, że ich rocznik umiera szybciej niż wolniej. Z powodu tej czy innej choroby kiedyś umrą. Nie mam złudzeń - ani ja nie jestem ani oni nie są nieśmiertelni. Czy będzie to covid czy nowotwór czy wypadek samochodowy - będę ich opłakiwał tak samo. Ale nie będę odbierał im prawa do życia tak, jak chcą w imię strachu - niech sami decydują jak mają żyć.
I ja również chcę mieć takie prawo wyboru.
Ludzie zaczęli chyba sądzić, że przed covid to byli nieśmiertelni a teraz to dopiero naszło zagrożenie.
Bo im codziennie cyferki w telewizorze wbijają do głów. Qwa - przecież gdyby w tym samym paśmie informacyjnym podawano ile dzieci w tym samym dniu umarło z głodu to nagle covid nie wydawałby się żadnym problemem społecznym.
Życie w ciągłym strachu przed śmiercią to wegetacja a nie życie. A dobrowolne zamknięcie się w klatkach z kagańcami na ustach to poniżenie i niewola.
Ja staram się żyć tak, że nawet jeśli jutro przyjdzie mi odejść to niczego nie będę żałował i wiem, że nie odkładałem niczego na później ponieważ się bałem lub nie chciało mi się lub byłem zbyt leniwy.