Imbryk : A bo ona taka menconca.
To jest kwintesencja tematu.
Bez tej całej otoczki, hormonów zakochania i klapek na oczach, kiedy człowiek pozbędzie się choć trochę programowania każącego patrzeć na kobietę jako na coś z lepszej gliny i zaczyna traktować jak zwykłego człowieka, a przy tym dobrze radzi sobie sam w swojej codzienności, robi się cholernie trudniej.
Z jednej strony, natura ciągnie w stronę kobiet, tej gry i iskrzenia obwodów.
Z drugiej, kiedy się napatrzec na to jak potrafi się zachować czasem normalna kobieta, o zaburzonych ćpunkach emocji już nawet nie wspominając, wtedy to wszystko traci sens.
Chyba stan zakochania to jednak niegłupi pomysł był. Inaczej, ludzkość dawno by wyginęła.