Zastanawiałam się czy to nie racjonalizacja, ale też w imię czego?
Nie jestem najbrzydsza, zawód mam pewny, posag konkretny, dobra partia na wsi jednym słowem, to nie problem założyć rodzinę, ale czy ja chcę w imię macierzyństwa “wpadać”, szarpać się z parnterem, bo akurat on jest ojcem dziecka i do końca życia być niezadowolona kiedy go widzę i tracić obopólny szacunek- no nie.
To nie moja bajka, to handel komórkami jajowymi w imię przedłużenia bytu, byle jakiego, ale bytu. Nie, nie o to mi chodzi w życiu.