Anna Ludzie tego nie rozumieją, pytają czasami, jak mogłaś do tego dopuścić. Sama się nad tym zastanawiałam,
To polega na mocnym rezonowaniu z tym co mamy w środku.
U mnie to działało w inny sposób.
Byłem w krótkiej relacji z kimś kto prezentował cechy narcyza wielkosciowego.
Ta kobieta sama mnie zaczepiła i nawiązała znajomość, w którą wszedłem mocno zaintrygowany jej sposobem bycia.
Typ zimnej suki, intelektualistki i jednocześnie bardzo duża atrakcyjność. A przy tym nawiązała się między nami jakaś dziwna, ale wciągająca gra.
Rodzaj flirtu i uwodzenia oparty o niedopowiedzenia, niuanse, wieloznaczności. Taki żar w chłodnym opakowaniu.
To było na tyle ciekawe by pójść dalej, zbliżyć się.
W bliskości zaczęły wychodzić dziwne rzeczy, coraz cięższe. Pokazało się jej mocne dążenie do zdominowania mnie, zaborczość.
Zerwałem tą relację, bo mnie się tak zdominować nie da i jeśli ktoś próbuje, odcinam. U mnie wolność w priorytetach.
Nie wiem co by było gdyby stosowała dłużej bombardowanie miłością i się lepiej pilnowała. Chyba była zbyt pewna swego, bo przez jakiś czas tylko obserwowałem i czekałem co z tego wyniknie.
Tą znajomość skończyłem, nie zdążyłem się zaangażować. Być może to by się nigdy nie stało, nie było we mnie punktów zaczepienia do takiej postawy.
Druga kobieta, prezentująca katalogowy zestaw cech narcyza ukrytego, plus zdagnozowana i leczona inna choroba.
Tu już sytuacja była diametralnie inna.
Dużo bombardowania miłością i przy tym okazywania słabości, postawy uległej. Zero otwartej wrogości czy próby dominacji w jawny sposób. Epizody depresji.
No i tu popłynąłem, z kilku powodów.
Syndrom ratownika który w sobie odkryłem, a było co ratować, możliwość bycia kimś w rodzaju “mentora”, co mi wtedy mocno boostowało ego, plus wysoka atrakcyjność fizyczna i jak się wtedy wydawało, sporo podobieństw.
Tu już były mocne haczyki na które się złapałem i poszły za tym emocje.
Relację skończyła ona, choć doprowadziło do tego moje mocne naciskanie na zrobienie porządku z sobą. Po drodze zaczęły wychodzić dziwne rzeczy które nie wróżyły dobrze na przyszłość.
Ja naciskałem, ona uciekała. Przestałem dawać wzmocnienie więc stałem się bezużyteczny.
Jednak nie całkiem.
Kontakt dalej był, na tyle by opisywała swoją nową relację.
To też schematyczne, byłem “w rezerwie”.
Kiedy się połapałem w pewnych zakulisowych działaniach, w tym że nie wszystko było wczesniej uczciwe (a miałem przeświadczenie że tak, tylko po prostu nam nie wyszło), wtedy rozpętałem mocną gównoburzę we wspólnym środowisku i to był koniec dobrych kontaktów.
Ucierpial wizerunek, a to jest niewybaczalne.
Trzecia znajomość to były pracownik.
Kiedy ten gość zaczął opowiadać o swoich perypetiach i dokonaniach, można było tego słuchać bez końca. Przynajmniej na początku, bo później już się powtarzał.
Przy czym część na pewno była prawdą, miał fotki i były ślady w sieci jego dawnej działalności- show-biznes, przestępczość zorganizowana, obracanie ogromnymi kwotami.
Jako pracownik był świetny, bo bardzo zależało mu żeby się wykazać.
Zawinął się w ciągu kilku minut, kiedy skumulował się czas kiedy spieprzył kilka rzeczy i nie było wzmocnienia a krytyka.
W pierwszym opisie wielkich emocji nie było, ciekawe doświadczenie i trochę zabawy. Kiedy przestało być zabawnie, a pojawiły się toksyny, relacja straciła sens.
W drugim była mocna lekcja, pojawiły się mocne emocje i w tym co dostawałem, czyli w mocnej amplitudzie pozytywnych i negatywnych rzeczy, wyszło sporo głęboko ukrytych rzeczy ze mnie.
Po czasie mogłem się temu przyjrzeć i coś zrobić, czyli spoko.
Jasne, trochę czasu zajęło dojście do równowagi.
W trzecim opisie dynamika była zupełnie inna. Gdybym miał obecną wiedzę, pewnie współpraca trwałaby dłużej ku obopólnej korzyści.
Emocjonalnie, zero jakiejkolwiek problematyczności. Próbował mi na początku wejść na głowę ale na to nie pozwoliłem, więc szło w miarę ok.