Taki ze mnie macho, że na nowym “Top Gunie” płakałem trzy razy.
Gdy po którejś z kolei dzikiej awanturze, którą urządziła mi toksyczka będąca akurat w fazie maniakalnej kazałem jej spierdalać usłyszałem w odwecie “Ty nie umiesz kochać”. Ona naprawdę liczyła na to, że będę akceptował każdy jej wyskok, że będę kochać ją bezwarunkowo jak matka kocha swoje dziecko, że pozwolę jej się bez końca słownie napierdalać, bo tak postępuje osoba, która “prawdziwie” kocha.
W końcu “prawdziwa miłość” przezwycięży wszystko, c’nie?
No nie - ludzie tak kochać nie potrafią.
Dorosła miłość to interes, biznes, kochamy za “coś” i przestajemy kochać, gdy ilość zalet staje się mniejsza niż ilość wad, wycofujemy swoje zaangażowanie.
Gdyby było inaczej ludziom byłoby całkowicie obojętne czy ich partner jest atrakcyjny, inteligentny czy zamożny, a obserwując spokojnie świat można łatwo zauważyć, że jest zupełnie inaczej.
Gdyby było inaczej to faceci nie zdradzaliby swoich żon, które się roztyły i przestały ich pociągać.
Gdyby było inaczej to kobiety nie zdradzałyby swoich mężów, bo w związku wieje nudą i chciały coś “poczuć”.
Gdyby było inaczej to ludzie nie spierdalaliby gdzie popadnie od swoich toksycznych partnerów, a Ci, którzy nie spierdalają nie cierpieliby na PTSD po zakończeniu relacji.
I szczerze - nie ma w tym nic złego. Tak jesteśmy skonstruowani. Złe są bajki i mity, które wmawiają nam, że nie ma w nas zdrowia, bo nie potrafimy kochać innych bezwarunkowo, a czysto egoistycznie.
No ale ludzie niestety w to wierzą, stąd często padają łatwym łupem narcyzów i borderek, które w pierwszej fazie relacji zdają się “akceptować” i “kochać” człowieka w całości. No bo kto z nas nie chciałby być “chciany” w całości?
Relacja z pojebaną laską pełni ważną funkcję - ma odrzeć Cię z kłamstw i skonfrontować z twardą rzeczywistością.
Nikt Cię nie pokocha bezwarunkowo, to niemożliwe. Jedynie Ty sam możesz się zaakceptować w całości.
Wierzę, że człowiekowi może na kimś zależeć - mam tak w stosunku do wielu ludzi, nawet z tego forum.
Wierzę, że człowiek może potrzebować innych ludzi - ja potrzebuję, bo jestem ekstrawertykiem.
Wierzę, że człowiek może okazywać innym ludziom wsparcie, życzliwość, dobre serce. Ja tak mam.
Wierzę też, że można się do kogoś przywiązać, lubić spędzać z kimś czas, czuć się w jego towarzystwie dobrze. Mam tak z wieloma osobami.
Ale “prawdziwa miłość”? No nie.
Kiedyś wierzyłem, ale ostatecznie nigdy nie udało mi się czegoś takiego zbudować - albo pociąg fizyczny był za duży albo jakieś zakochanie albo miałem być czyimś bezwarunkowo akceptującym opiekunem.
Moja żona za to od lat przyjaźni się z jednym gejem i jakoś im się to udaje.
Pytałem ją nawet niedawno po co jej ta przyjaźń - odpowiedziała mi, że potrzebuje w swoim życiu takiego faceta, żeby zrównoważyć moją samczą męskość.
No dobra, nie powiedziała tak.