Anna Byłam w podobnej sytuacji, ale jako kobieta za taką niby betonową ścianą a przynajmniej o to zostałam posądzona
Ciekawy jestem, co druga strona miałaby do powiedzenia.
Czasem spotykałem kobiety i kiedy znajomość zaczynała się rozwijać, widziałem tę blokadę i niemożność jej pokonania. Więc naturalnie wychodziło, że nie szliśmy dalej.
Raz, wiedząc z góry że jesteśmy oboje z innej bajki i widząc tę ścianę, zdecydowaliśmy się spotykać bez angażowania. Potrwało to chwilę, wreszcie kontakt się rozluźniał, zapadła cisza. Nie było na czym budować a nawet najlepszy seks to za mało.
Po kilku tygodniach ona zadzwoniła, powiedziala że zrywa, próbując obwiniać mnie za sytuację. Nieźle mnie to zaskoczyło, bo od początku się umawialiśmy że nie będzie to relacja, a i ona sama miała swoje za uszami i wiedziała o tym.
Po znów jakimś czasie zadzwoniła żeby powiedzieć że mnie kocha, przeprosila za tamtą sytuację. Znowu zdziwienie i próba wybrniecia jakoś, w maksymalnie delikatny sposób.
Zauważyła moją konsternację i powiedziała że nie chodzi jej o to żebyśmy byli razem, tylko chciała mi to powiedzieć i że ma zamiar sobie układać życie a dzięki mnie wie czego szukać.
I bądź tu mądry.
To pierwsza sytuacja, której jeśli chodzi o emocje, nie ogarniałem wtedy.
Ostatni, najdziwniejszy przypadek to znajomość on-line. Trwała w takiej formie zdecydowanie zbyt długo i przez większość czasu nie miała znamion relacji. Fajna znajomość a z czasem jakiś rodzaj bliskosci, sympatia. Coraz głębiej wpuszczaliśmy się w swoje światy. Nie było jak tego zweryfikować, duża odległość i sporo na głowie z obu stron, zły czas i mocne zawirowania.
Wreszcie, kiedy się spotkaliśmy, nie szło. Próbowałem jakoś to obejść, lipa. Nie wiem jak ona mnie odbierała, ja nie widziałem tej samej osoby, inne zachowanie i mocno wyczuwalny emocjonalny dystans.
Chciałem to przerwać, byłem zły na siebie, na sytuację.
Przekonała, chciała przyjechać i spróbować. Postarałem się, chciałem żeby poczuła się dobrze, miałem nadzieję że coś przeskoczy, ‘kliknie’.
Nic takiego się nie stało, choć było sympatycznie. Na luzie, bez żadnego planowania i obiecywania sobie.
Widząc mur i zdając sobie sprawę że nie chcę takiego modelu relacji, widząc inne rzeczy, przerwałem to. Bo i u mnie w takich warunkach jest blok.
Dopiero wtedy zaczęła mówić o swoich emocjach, jakby nagle je poczuła. Ponoć były wcześniej, choć w żaden sposób nie dało się tego zauważyć. Może tak, może nie.
W każdym razie, jakiś czas jeszcze później chciała kontaktu, choćby tylko tel.
Wtedy zrozumiałem że chyba rzeczywiście coś poczuła, wkręciła się.
Ale zrozumiałem też, że nawet jeśli tak się stało, to jesteśmy na tych polach zupełnie niekompatybilni.
Nie kontynuowałem znajomości, mimo że miała wtedy moją ogromną sympatię. Widziałem że jeśli tak zrobię, wtedy ona się wrzuci na orbitę chcąc czegoś więcej, to będzie z czasem wypływać.
To już kilka lat od tamtej znajomości, a ja obiecałem sobie że nigdy więcej nie wejdę w tematy damsko- męskie w taki sposób, ani nie dam się wciągnąć. Trochę niesmak pozostał po tamtej sytuacji, rzeczywistość rozbiła oczekiwania.
Poznaję kobiety w realu, to jest o wiele zdrowsze. Znajomości on-line są tylko koleżeńskie, a raczej były. Bo tych też nie kontynuję.
Kto miał przejść do realnej rzeczywistości, ten przeszedł. Innej formy nie chcę.
To druga sytuacja, kiedy wydawało się że emocji nie ma, a ponoć były. A może się obudziły w momencie zakończenia, bo i tak bywa. Nie wiem.
Ostatnia kobieta z opisu, być może mogłaby napisać coś podobnego, jak Ty. Czegoś chciała, nie dostała tego, a swoje ego miała i mogła się poczuć zraniona.
Życie.
Byłem po drugiej stronie, nic przyjemnego ale też nie koniec świata.
Na kanwie tamtej i innych znajomości, zastanawiałem się czy nie przeginam. Czy nie chcę czegoś nieosiągalnego.
W jakiś czas później okazało się, że nie. Po prostu nie pchałem się w relacje, które choć miały dobre strony, nie mogły się udać.
Dla mnie swoboda w emocjach, możliwość ich wyrażania z obu stron i kompatybilność między nimi, jest równie ważna jak wszystkie przesłanki wynikające z umysłu, typu współharmonizujące osobowości, zgodność poglądów i charakterów, jak i z biologii, czyli tzw. chemia, przyciąganie.
Karhu To raczej nie jest red pill. Dla mnie red pill to jest wiedza która pomoże stać się najlepszą wersją samego siebie. Uczy szacunku do samego siebie
Kiedy patrzeć co jest główną narracją redpillowych kołczy, czy dedykowanych miejsc, to uwaga skupia się przede wszystkim na kobietach i na oduczaniu szacunku do nich.
Szacunku, czyli traktowania jak człowieka a nie biorobota, który ma tylko jeden system- gadzi.
Można czasem odnieść wręcz wrażenie, że niektórzy mają na tym punkcie obsesję.