Johnny
Rozumiem, bo sam czasem miałem potrzebę takiej a nie innej optyki.
Kiedy lata temu zaczynałem bawić się w forumowanie, interesowały mnie cudze konkretne przypadki. Szukałem zależności, podobieństw, reguł. Edukowałem się, tak można powiedzieć. Miałem też potem fazę jakby tutorską, edukacyjną - jakby chcąc spłacić jakiś dług, podać coś dalej zagubionemu trochę innemu mężowi/mężczyźnie/ojcu sam chciałem komuś pokazać przykłady, podzielić się częścią własnych doświadczeń. Do tego etapu potrzebne jest właśnie forum w formacie, o którym mówisz: o szerokiej bazie i raczej anonimowe.
Ale zobaczyłem też zarazem, że takie/tamto miejsce przyciąga odbiorców absolutnie niewłaściwych dla danego przekazu. Nie ma potencjału dzielenia się, nie ma potencjału wymiany, nie ma przy takiej bazie potencjału odpowiedniego poziomu. Są niskie wibracje i wola raczej kontestacji, krytyki, poczucia wspólnoty zawiedzionych.
Do tego dochodzi zmysł estetyczny, w tym co do poziomu i umysłowości. Miejsce o szerokiej bazie, w dodatku szerokiej bazie opartej na ludziach zawiedzionych, ponoszących porażki, obwarowanych murem uprzedzeń a zarazem bojącąych się przyznać, że chcą tego, czym tak pozornie wzgardzają - nie jest miejscem, gdzie występuje piękno umysłowe, piękno przeżyć i doświadczeń.
Brzmi to jak Kingowskie “I had a adream…” ale kiedyś miałem wizję wspólnoty, towarzystwa męskiego łączącego ludzi na określonym poziomie, o określonych kryteriach i standardach. I widziałem, jak po kolei każdy z tych standardów: umysłowy, dyscypliny, obycia, świadomości - pada na ryj. Zobaczyłem kiedyś na przykład bandę zwyczajnych, albo nawet zupełnie nijakich kolesi w MacDonaldzie czy innej kretyńskiej scenerii i już wiedziałem, że tak się nie da.