[usunięty] Chcę przypomnieć, że dla chrześcijan to moment, na który wszyscy czekamy, potem się wraca do właściwego sobie domu, a tu to tak na chwilę wpadliśmy, jak to mówi mój ojciec: jak po zapałki do apteki, żeby się nauczyć jak być fajnym człowiekiem (na wzór i podobieństwo).
Bardzo dobra uwaga Helena, wręcz zasadnicza. O tym wspomniałem również na samym początku dyskusji. Jeśli chrześcijaństwo, Boga, rozpatruje aż jako fragmenty wyciągnięte z kontekstu, to bardzo łatwo da się obrócić to w absurd. Wiem, bo z takiej samej pozycji interpretacyjnej wychodziłem.
Jeszcze raz powołam się na przykład rodzica. Jest ojciec i jego dzieciaki, kilkoro niesfornych kaszojadów. Ojciec ma powiedzmy 40 lat. Kupę życiowego doświadczenia, wie co jest dobrem, co złem, tak jak Bóg gdy stwarzał rodzaj ludzki. Ojciec wie, co czeka dzieciaki, nie wie do końca jakie będą , jakie decyzję podejmą (wolna wola dana przez Boga) ale chce im pomóc wejść w dorosłe życie bez większego szwanku. Wie że nie zawsze będzie przy nich, że na pewno doświadcza przykrych rzeczy, zła. Mimo to nie pozabija ich jednak profilaktycznie, będzie uczył, karcił, kochał, znów karcił, musi mieć dużo cierpliwości. Przynajmniej te 20 lat, czasem więcej niektóre potrzebują, zanim dzieciaki zdobędą jako takie rozeznanie w świecie, zaczną definiować własną tożsamość. A co jeśli któreś z nich będzie mordercą? No cóż będzie musiał zaakceptować rozwiązania radykalne - skazanie syna w świetle prawa. Czy to oznacza, że go nie kocha? A może mógł zapobiec? W sumie mógł - ubezwlasnowalniajac na różne sposoby jeszcze za dzieciaka, nigdy z domu nie wypuszczając. Ale czy wtedy to byłby objaw miłości? A co jeśli zastosowałby takie metody wychowawcze, nie odmawiając mu intencji - z miłości i troski, a dorosłe już dzieci po odejściu z domu zakwestionowały taki wyraz ojcowskich uczuć zarzucając ograniczenie wolnej woli, możliwości uczenia sie podejmowania decyzji samemu, kreowania swojego życia suwerennie?
Myślę że Bóg jeśli ma być sprawiedliwy, kierować się miłością, dając wolną wolę, podobnie postępuje ze społecznością ludzką. Proces wychowawczy, który zamierzył trwa od decyzji ludźmi w Edenie by podążyć własną drogą, nie tyle co możemy się przysłowiowo sparzyć, ale wręcz musimy, “dzieciństwo” ludzkości wygląda jak wygląda, są wspaniałe momentu, ale są i tragiczne. Bóg nie mógł nam tego zabrać, bo się na to zdecydowaliśmy. Przy czym jest też sprawiedliwy i ma.zamierzenie co do człowieka, więc jak można wyczytać z Biblii, nasze dzieciństwo nie będzie trwać w nieskończoność, przyjdzie czas na dorosłość, w pełni świadome wybory i konsekwencje tych wyborów. Ludzie nawet między sobą ustanowili pewien model funkcjonowania, który uzasadnia odbieranie życia, czy dożywotnio pozbawianie praw jednostek, które korzystają z wolnej woli w sposób, który działa na szkodę innym.