Colemanka A to jeszcze podpytam. Skoro z żoną różnicie się na tylu płaszczyznach, to dlaczego akurat ja wybrałeś na żonę? Widziałeś Ją w roli dobrej matki, a Ty resztę ogarniesz? Jest może dużo młodsza od Ciebie? A jak dzieci wyjdą z domu, to też będziesz dbał o dobrobyt/dobrostan żony? Czy już wtedy: aaa tam teraz to niech spierdziela do klitki 😉 Jakby co to cokolwiek postanowisz to jest dla mnie ok, w końcu to nie ja jestem twoja żona. Nie pisze tego żeby Ci dowalić tylko żeby poznać twoje podejście, bo jest raczej niestandardowe, szczególnie forumowo.
Zamęczysz mnie (napisałem: zajeździsz, ale skasowałem) 🙂
Ja ją wybrałem (jeeez, jak to brzmi, posiadłem prawem miecza czy co) bo było wesoło, fajnie, dobrze w łóżku i w kuchni.
Ale chyba jestem po prostu za bardzo pokręcony (albo się pokręciłem), bo dochodzę do wniosku, że to jest jak na wieloletnie małżeństwo trochę za mało.
A na pewno to jest za mało po wielu latach, jak już emocje opadną i ciągle wychodzą świństwa z osobami trzecimi albo kłótnie.
To jest moja prawie rówieśnica (odrobinę młodsza).
Nigdy nie zakładałem żadnego utrzymywania. Poznaliśmy się w okresie studiów jako gołodupce. Mój obecny stan to wynik wykształcenia i szczęścia, trochę predyspozycji i czasem ciężkiej pracy. Więc nie widzę nic niewłaściwego w tym, zeby rodzina - w tym żona - na tym korzystała.
Mam tu taki pogląd, że każdy utrzymuje się sam i ma móc na siebie zarabiać, jeśli tylko może (oczywoście, w razie przejściowych problemów to nie działa i wtedy mogę utrzymywać bez problemu, byleby było to połączone z szukaniem źródła utrzymania). Lubię jasne zasady i zakresy odpowiedzialności. Technicznie wygląda to tak, że są wydatki, które są wspólne w określonych proporcjach i tego wymagam, żeby je ponosiła. I nie chodzi o cyfrę, tylko o zasadę. O odpowiedzialność, o to, że nie można wszystkiego puścić na Zalando, bo mąż i tak rodzinę utrzyma. Ja pokrywam wszystko inne i tutaj naprawdę się nie szczypię, bo na poznawaniu świata i nabywaniu umiejętności, odżywianiu czy zbieraniu doświadczeń nie ma co oszczędzać.
Jak dzieci wyjdą z domu, to nie będzie potrzeby robić drugiego (domu). Wtedy środki ode mnie zupełnie wystarczą żonie na bardzo godziwy, solowy start. I nie, nie będę sprawdzał, czy ma posprzątane i pełną lodówkę 🙂