Podkreślam: Dane sprzed 8 lat.
Ja obecną żonę znalazłem na Sympatii - miała przyjemnie nietypowy opis ze zdjęciem, więc od razu przykuła uwagę. Była trzecią kobietą, z którą spotkałem się za pośrednictwem portalu. Poprzednie dwie nakłamały w opisie i zdjęciach (jedna skrajnie) i wyszło przy pierwszych spotkaniach. Trzydzieści trzy procent trafień, więc chyba mogę polecić, jeśli ktoś już wie, czego szuka. Niewielka strata czasu.
Dane bieżące:
O obsłudze Tindera nasłuchałem się w pracy - jeśli wierzyć temu, co mówią, złapać partnerkę na ONSa mają szansę nawet osobnicy mocno przeciętni. Po prostu mają większy przemiał, co umożliwia sama aplikacja. Jak pisżą przedmówcy, trzeba być przynajmniej zadbanym. I nie wolno być zbyt wybrednym. Zasób użytkowników absolutnie nie nadaje się do tworzenia relacji długotrwałych.
Wg. mojej puli znajomych Badoo używają tylko starsi (około 40tki) ludzie, którzy nie umiejo w Tindery. Chodzą śmieszki, że w korporacjach dyrektorzy lub prezesi, którzy uczą się internetu (i nie zdają sobie sprawy z autogrupowania maili służbowych), tak szukają partnerek - słyszałem przynajmniej dwie historie, że któryś bezwiednie wysłał do wszystkich podwładnych maila z badoo.