Yolo Nawet to zgrabnie zracjonalizowałeś
Niech Ci będzie, może widzisz coś czego ja póki co nie widzę.
A próbowałeś? 🙂
Oczywiście, że nie były to luźne pogadanki o emocjach czy pragnieniach.
Z jednym takim wyznaniem wyskoczyła moja przyjaciółka (opisywałem ten przypadek na forum), która znała mnie od wielu lat i z pewnością nie bała się z mojej strony odrzucenia. Czasem robiłem za jej terapeutę (czy tam tampon emocjonalny), jak to w przyjaźni bywa - wypłakiwała mi się, żaliła, a ja jej nie osądzałem.
No i jeb, kocha mnie 😃 Nie przyjaźnimy się już.
Z kolejnym młoda laska, z którą “stykam” (😃) się zawodowo, pełnię funkcję jej patrona. Podejrzewam, że poszło o mój status, pozycję zawodową, to, że jestem jej “nauczycielem”. Wyidealizowała mnie, zupełnie niepotrzebnie. Gadaliśmy sporo prywatnie, pewnie zaimponowałem jej też swoją inteligencją czy jakimś doświadczeniem życiowym. Nie lubię sztywnych, formalnych relacji - to nie ja, więc również sporo żartowaliśmy.
No i mówi mi pewnego pięknego dnia, że chyba mnie kocha.
A trzecia to też młoda laska, wpadłem jej w oko na szkoleniu, które prowadziłem, zaczęła do mnie wypisywać z pytaniami dotyczącymi tematu szkolenia (taką opcję przewidział organizator szkolenia), potem zeszła na tematy prywatne, opowiadała dużo o sobie (m.in. nieobecny tatuś) w bardzo ciekawy sposób, a ja wykazywałem wobec niej duże zrozumienie, pewne rzeczy wyjaśniałem, pokazywałem, objaśniałem. Podobało mi się to, że widzi we mnie autorytet, w dodatku młoda, ładna. Lubię mędrkować tak samo jak Ty, a że była ku temu okazja…
To wystarczyło, też “mnie” kocha 😃 Gadaliśmy raptem dwa dni!
I weź tu bierz takie rzeczy na poważnie.
Kiedyś, ale to dosyć dawno temu takim wyznaniem zaskoczyła mnie koleżanka z pracy - tego już kompletnie nie byłem w stanie rozgryźć, bo bardzo mało gadaliśmy prywatnie. Widziałem oczywiście, że na mnie zerkała w specyficzny sposób, ale myślałem, że chodzi o zwykłe podobanie się.
Na początku naszej znajomości wzbudzało to we mnie jakiś niepokój, bo chciałem się do Ciebie zbliżyć (trochę Cię wtedy idealizowałem, przyznaję), a czułem jakiś mur - ale teraz już nie, jesteś jaki jesteś.
HelenaK kobiety bardzo sobie cenią takie cechy, szczególnie kiedy nie doświadczały wcześniej takich sytuacji, nagle jawi się to jako coś wyjątkowego, a to tylko okazanie zainteresowania bez oceniania
No właśnie!
Druga strona bywa tym kompletnie zaskoczona i nie może uwierzyć jakie to jest przyjemne, gdy człowiek po drugiej stronie nie pełni funkcji sędziego, nie stawia się ponad nią “wyżej”, a po prostu słucha i mówi “rozumiem, mam podobnie”.
Dlatego ludzie do tego lgną i mylą ten stan bezpieczeństwa i akceptacji z innymi stanami.
Ja tak rozmawiam przede wszystkim z własną córką i widzę jak ona to lubi - ciągle chce ze mną o wszystkim gadać…
“Tata, pogadamy o emocjach, które dzisiaj miałam w przedszkolu?”.
HelenaK W pracy z ludźmi trzeba mieć świadomość takich mechanizmów i pilnować granicy
Też prawda, uczę się tego.
Mnie bardzo wypalają jałowe rozmowy o pogodzie i sztuczne uśmiechy. Lubię relacje autentyczne, lubię otwierać ludzi w ten sposób. No ale miewa to swoje konsekwencje.
HelenaK Zastanawiam się, co rozumiesz przez przyjaźń d-m
To samo, co przez przyjaźń męsko - męską - możemy na siebie liczyć, wspieramy się, zależy nam na sobie, jesteśmy dla siebie bezpieczną przestrzenią, ale i potrafimy przywołać się nawzajem do porządku, gdy druga strona robi coś dla siebie szkodliwego (pokazujemy jej szerszą perspektywę).
Z kobietami mi się to nie udawało, bo większość po czasie chciała, żebym był ich bezwarunkowo akceptującym i kochającym opiekunem, tj. odpowiednikiem rodzica. A ja niańczyć nikogo już nie zamierzam.
Yolo A gdzie dostrzegasz “moralne oburzenie”?
“Wiesz jak to brzmi? Nie zrobiłyby tego gdybyś im nie stworzył warunków. Łobuziaku”
Czytaj:
- to bardzo źle wygląda, wstydź się
- to Twoja winy, że one się zakochały
- bardzo źle zrobiłeś, draniu
Ale to tylko moja perspektywa.